Nurkuję w głąb oceanu
By uchwycić zamieranie dnia
Oni trują jak heroina
Słyszę pożegnania
By uchwycić zamieranie dnia
Oni trują jak heroina
Słyszę pożegnania
Vanilla Ninja – Birds
of peace
12
maja 2012 roku. Sobota.
Niebo było przejrzyste, tylko czasami pojawiały się małe,
białe obłoczki na nieboskłonie. Jasne promienie słońce przedostawały się do pomieszczenia, w którym leżała
Selina. Dałaby wiele, aby wydostać się stąd i cieszyć się z tak cudownego dnia.
Rodować się z pięknej wiosny, opalać się, chodzić na spacery do parku,
podróżować, czuć rześki wiatr na skórze i patrzeć na piękno przyrody. Jednak
los sprawił, że musiała niestety zostać przykuta do szpitalnego łóżka. Nadzieja,
że przeżyje jeszcze ten miesiąc, z dnia na dzień słabła. Zdawała sobie nawet z
tego sprawę, że już tej nocy się nie obudzić. Coraz to bardziej czuła się
zmęczona i nie potrafiła już płytko oddychać. Jej wadliwe serce powoli
umierało, wiedziała o tym.
Była zła na siebie, że nie
spełniła do końca swoich marzeń. Lekarze dali Selinie zbyt mało czasu, aby
mogła je zrealizować. Jej stan pogarszał się i nie można było tego powstrzymać.
Miała tego świadomość, że kiedyś to nastąpi, lecz nie przepuszczała, że aż tyle
pragnień chciała spełnić i nie zmieściła się w limicie czasowym, aby móc je
wszystkie urzeczywistnić. Trzymała tę listę przy sobie, choć sama nie wiedziała,
po co ją jeszcze miała, skoro i tak umierała. Przecież ktoś musiałby umrzeć, by ona mogła żyć i cieszyć się życiem. Czy to sprawiedliwie? Sama nie wiedziała,
co o tym wszystkim sądzić, więc postanowiła to uznać za pytanie retoryczne.
Kiedy przyglądała się sobie w
lustrze, zastanawiała się, czy to ta sama osoba znajdowała się za zwierciadłem.
Nie poznawała tej bladej, kruchej i kościstej twarzy, zapadniętych oczu, sinych
ust oraz tej rurki przyczepionej do jej nosa. Jedynie
co przekonało ją do tego, że to była właśnie ona, to rude włosy. Nie zmieniły
się, odkąd poważnie zachorowała na wadę serca.
To było nieuniknione. Od
dziecka miała problemy z sercem. Wykryto u niej wrodzoną wadę organu, którą
przekazała babcia dziewczyny. Selina, jak jeszcze chodziła do szkoły, zawsze
miała zwolnienie z wychowania fizycznego. Nigdy nie mogła biegać, grać w
koszykówkę, siatkówkę… i mogłaby wymieniać kolejne gry, których nie mogła
wykonywać do znudzenia. Przyglądała się jedynie koleżankom, kiedy spędzały aktywie czas. Zazdrościła im, że nie musiały przeżywać tego, co ona.
Tak bardzo pragnęła pobiegnąć, poczuć wiatr we włosach i nie czuć ucisku na sercu.
Po chwili drzwi pokoju szpitalnego
uchyliły się i zobaczyła swoją siostrę. Uśmiechnęła się do niej, która także
odwzajemniła gest. Gwen była dla niej wszystkim, zawsze wspierała ją, odkąd
trafiła do szpitala. Opiekowała się, mimo iż w domu czekał na nią mąż i dwójka
uroczych dzieciaków. Codziennie przychodziła po pracy, gdzie zajmowała się organizowaniem
przyjęć oraz ślubów. To właśnie jej zasługa, że w tym pomieszczeniu mogła czuć
się, jakby była w swoim pokoju. Niebieska kołdra, białe firanki, a na półkach
prezentowały się zawsze świeże kwiaty. Nie wliczyła do tego przypiętych do
ścian namalowanych serc, które dostała od pięcioletnich bliźniaków Gwen –
Justina i Amber.
Obie wyglądały bardzo
podobnie. Ten sam owalny kształt twarzy, te same rude pukle oraz piegi na
nosie. Jedynie co je różniły to oczy – Selina miała zielone, po mamie,
natomiast Gwen posiadała brązowe tęczówki, należące też do ich ojca. W rękach
trzymała jak co dzień świeże kwiaty i wymieniła je od razu, po czym usiadła na krzesełku po prawej stronie i złapała dłoń
siostry.
- Jak się czujesz? –
spytała Selinę.
- Fatalnie – wymamrotała,
czując nieprzyjemne mrowienia w gardle. – Czuję, że za chwilę umrę. Obiecaj mi
coś, Gwen?
- Co tylko chcesz,
siostrzyczko – uśmiechnęła się.
- Zaopiekuj się rodzicami,
jak mnie już nie będzie, dobrze? – wypowiedziała na jednym wydechu, co
było lada wyczynem z jej strony.
- Nie mów tak – zmartwiła
się. – Zobaczysz, dostaniesz nowe, zdrowe serce. Razem się nimi zaopiekujemy.
- Ja już nie mam nadziei –
westchnęła, przymrużając oczy.
- Głupia jesteś! –
burknęła z lekkim uśmiechem na ustach. – Będzie dobrze, zobaczysz. Trzeba mieć
nadzieje, Selino.
Zapadła chwilowa cisza.
Nie chciała w żaden sposób niepokoić siostry, lecz dla niej nie było już
ratunku. Słabła, i doskonale zdawała sobie sprawę, że już dalej nie pociągnie.
Była tym potwornie zmęczona, chciała wreszcie poczuć spokój oraz ukojenie.
Uwolnić się od tego ciągłego bólu, jaki panował w jej klatce piersiowej. Nie
znosiła tego.
Wkrótce Gwen dostrzegła na
szafce listę jej marzeń. Selina westchnęła, gdy ta wzięła ją do ręki i zaczęła
przeglądać poszczególne pragnienia kobiety. Uśmiechnęła się do niej szeroko.
- Mówisz, że tracisz
nadzieje, a masz listę rzeczy, które chciałabyś zrobić – odparła, patrząc na
nią cwanym wzrokiem.
- Ta lista miała zostać w
pełni spełniona zanim miałam trafić do szpitala – wytłumaczyła siostrze.
- To i tak nie zmienia
faktu, że możesz je zrealizować, gdy tylko wyzdrowiejesz. I nie jęcz mi
tutaj, na pewno wyzdrowiejesz – dodała dobitnie, kiedy rudowłosa chciała już
jej przerwać. – Podróż po Europie –
przeczytała pierwszą pozycję z listy. Selina wyczuła w głosie siostry, jakby
sama chciała wyrwać się stąd i poznać inny kontynent niż Ameryka. - Co najpierw
chciałabyś zwiedzić?
- Rzym – odparła z lekkim
uśmiechem na ustach. – Chciałabym w pierwszej kolejności podziękować Bogu za
cud, jeśli on by nastąpił. – Gwen popatrzyła na nią poważnie, aby ta była z nią
zupełnie szczera i nie drwiła z niej. – A tak na poważnie to… chciałabym
pojechać do Paryża i zwiedzić Luwr, to miejsce jest… niezwykłe. – Posmutniała,
kiedy pojęła sens swoich słów. Tak bardzo pragnęła tego wyjazdu, a mogła
jedynie o tym miejscu śnić.
- Nie smuć się, skarbie –
rzekła z troską, gładząc lekko jej wierzch dłoni, uważając na wenflon, który
był tam przymocowany. – Spełnisz swoje marzenia, pojedziesz do Paryża,
gwarantuje ci to.
Selina była tak bardzo
wdzięczna siostrze, że tyle dla niej robiła. Miała nadzieje, że wyzdrowieje
i dostanie nowe serce, kiedy ona powoli już ją traciła. Po jej policzkach
spłynęły niespodziewanie łzy.
- Nie powinnaś być teraz z
rodziną? – zapytała, szybko ocierając rękawem piżamy załzawione policzki. –
Nick pewnie się martwi, że ciebie nie ma
jeszcze w domu.
- Och, nie przejmuj się
moim mężem – uśmiechnęła się, machając ręką. – Nie zaszkodzi, że pobędzie z
Justinem i Amber trochę sam. Dobrze mu na tym wyjdzie. A tak po za tym, nie
widzę tutaj na tej liście pozycji odnoście poznania jakiegoś chłopaka. Nie
chcesz się zakochać?
- Daj mi z tym spokój.
Umieram, a ty mi takie głupstwa opowiadasz.
- Wcale nie umierasz –
spojrzała na siostrę morderczym wzrokiem.
- Spójrz na mnie – rzekła z
przejęciem. – Wyglądam jak trup.
- Wszystko będzie dobrze –
rzekła Gwen, głaskając ją po rudych włosach. Uśmiechnęła się do Seliny, na co i
ona odwzajemniła gest, unosząc delikatnie lewy kącik ust.
- Trzymam cię za słowo –
powiedziała, patrząc na jej załzawione, brązowe tęczówki.
Następne godziny mijały im
spokojnie, bez żadnych narzekań Seliny odnośnie tego, że nie było już dla niej
ratunku i lada moment może pożegnać się z tym światem. Gwen opowiadała o swoich
dzieciach, co takiego przeskrobały w przedszkolu. O tym, jak jej mąż sobie
radził z bliźniakami, odkąd wziął sobie wolne w pracy, co było nie lada
wyczynem u Nicolasa, bo pracował jako policjant.
Selina tak mocno cieszyła
się, że chociaż u jej siostry wszystko grało. Miała kochającego męża, który znajdował
niemal każdą wolną swoją chwilę, by być blisko rodziny. Miała kochanych
urwisów, bez których Gwen nie wyobrażała sobie życia. Miała także zdrowie,
którego rudowłosa jej zazdrościła. Tylko ona z ich dwójki zachorowała na
wrodzoną wadę serca. Jej siostra także bała się, że może mieć tę chorobę, lecz
badania niczego nie wykazały i mogła w pełni cieszyć się zdrowiem.
Ale z drugiej strony była zadowolona z tego, że Gwen nie musiała przechodzić przez to wszystko co
ona, że obie tu nie leżały i czekały na zdrowe serce. Co przeżyłby Nicolas i
dzieciaki? Nawet sobie tego nie wyobrażała, dlatego dobrze, że tylko na nią to
spadło, a jej siostra mogła radować się każdym dniem.
Mówiły także o rodzicach.
Gwen wytłumaczyła jej, dlaczego nie przyszła wraz z nimi do szpitala, aby mogli
odwiedzić chorą córkę. Okazało się, że jej rodziciele byli dzisiaj zawaleni
robotą w swojej restauracji. Każde ręce były koniecznie potrzebne, lecz gdy
tylko byłaby wiadomość o operacji ich córki, natychmiast przybędą do Mercy West Hospital, żeby tylko być przy
Selinie, kiedy będzie dostawała nowe, zdrowe serce. Nawet za cenę zamknięcia
restauracji na cały dzień.
Od prawie dziesięciu lat,
Dorothy i Maximilian Simmonsowie, prowadzili francuską restaurację. Jej ojciec
był niesamowitym szefem kuchni, natomiast ich matka niesamowitą kierowniczką. Tradycja
głosiła, że to zawsze kobieta gotowała, a mężczyzna dbał o to, aby było za co
żyć i spłacać rachunki. U nich w domu jednak było odwrotnie niż w tradycyjnych
rodzinach. To ich matka zajmowała się wszelkimi rachunkami, a ojciec gotował.
To dzięki Selinie wpadli na pomysł, aby stworzyć własne bistro, mimo iż wtedy
rudowłosa miała zaledwie czternaście lat. Nie sądziła, że rodzice pójdą za radą
zwykłej nastolatki. Selina cieszyła się wraz z nimi, że interes z roku na rok
kwitnął.
- Będę już leciała –
odezwała się po pewnym czasie Gwen, widząc na zegarze ósmą wieczór. – Powinnaś
się zdrzemnąć.
- Gwen, wiem, że nie
powinnam o tym mówić, ale… jeśli bym nie przeżyła, nie smuć się tylko uśmiechaj
– rzekła, patrząc swoimi zapadniętymi oczami w brązowe tęczówki siostry. – Masz
żyć… tak samo rodzice. Proszę, obiecaj mi.
Rudowłosa spojrzała na
Selinę ze łzami w oczach. Wiedziała doskonale, że nigdy nie odpuści i zostanie
przy swoim zdaniu. Już taka była, zawsze stanowcza i rozważna pod każdym
względem. Jednak bolało ją tą, że jej siostra poddała się, nie walczyła o siebie…
nie walczyła dla niej i rodziców. Tak bardzo kochała swoją małą siostrzyczkę, a
teraz miała obiecać, że będzie szczęśliwa, gdy odejdzie. Wcale tak się nie
stanie, bo będzie Gwen potwornie brakować Seliny, gdyby umarła. Dlatego modliła
się co noc o to, aby Bóg dał jej szanse na przeżycie, aby dał Selinie nowe,
zdrowe serce. Zdawała sobie z tego sprawę, że musiał ktoś umrzeć, by ona mogła przeżyć.
Nie było sprawiedliwości, wiedziała o tym doskonale. Oglądała wiadomości,
słuchała przykre opowieści męża, kiedy wracał ze służby. Życie jest tajemnicą,
i niewiadomo jakbyśmy się starali ją rozwiązać, to i tak pojawi się coś nowego,
pętla się zaciśnie, nie znajdujemy drogi powrotnej.
- Obiecuję ci – odparła,
aby Selina uspokoiła się. Ryzykowała, lecz w głębi duszy wierzyła, że odzyska
swoją siostrzyczkę, że Bóg nie zabierze jej w tej właśnie chwili. – Kocham cię,
Selino.
- I ja ciebie, Gwen – uśmiechnęła
się lekko, dziękując siostrze, że poprzysięgła obietnice, mimo iż czuła, że ona
nadal wierzyła w cud.
Wkrótce do pomieszczenia
weszła lekarka, która prowadziła przypadek Seliny. Doktor Sophie Altman była
jedną z najlepszych kardiochirurgów w Ameryce, więc Selina miała to szczęście,
że właśnie na nią trafiła. Kobieta wyglądała na trzydzieści parę lat, jasne
włosy do ramion, owalna twarz oraz błyszczące, niebieskie oczy. Podeszła do
łóżka swojej pacjentki z uśmiechem na ustach.
- Selino, zaraz dostaniesz
nowe serce.
- Pani żartuje – odezwała
się rudowłosa, nie mogąc uwierzyć w słowa lekarki. Czyżby naprawdę stał się
cud?
- Jakbym śmiała – odparła,
poprawiając jej kołdrę. – Za parę godzin obudzisz się z nowym, zdrowym
sercem, moja droga.
Selina spojrzała na swoją
siostrę. Płakała… płakała ze szczęścia. Wiedziała, że w tej właśnie chwili karciła
ją za to, że poddała się za szybko i nie miała nadziei na nowe życie. Do
pomieszczenia jeszcze weszła pielęgniarka o jasnych włosach oraz czarnoskóry
anestezjolog o czarnych włosach, który będzie ją usypiał podczas operacji.
Wytłumaczyli jej wszystko, jak przebiegnie cała operacja, po czym we czwórkę
zaczęli prowadzić ją na salę operacyjną.
Gwen cały czas była przy
niej i trzymała za rękę, mówiąc jej, że teraz wszystko będzie dobrze. Gdy tylko
zbliżali się na miejsce, siostra Seliny nie mogła już dalej wejść, dlatego
kobieta schyliła się do rudowłosej i szepnęła, że myślami będzie z nią i
postara się teraz wszystkich ściągnąć do szpitala. Ucałowała ją ostatni raz, po
czym przedostali się we trójkę na salę operacyjną, zostawiając w tyle nieco
uradowaną, ale i jednocześnie przestraszoną Gwen.
Selina znajdowała się w
bardzo jasnym i sterylnym miejscu, od razu wyczuła w nozdrzach różnorodne
chemikalia, które rozprzestrzeniały się w pomieszczeniu. Widziała wokół siebie
różne urządzenia, których nawet nie była w stanie opisać. Rozpoznała jedynie
dużą lampę, wiszącą tuż nad nią. Anestezjolog zbliżył się do niej ubrany już w
ciemny, niebieski ochrony fartuch oraz białą maską. Oznajmił jej, żeby się teraz
odprężyła, bo za chwilę ją uśpi. Kobieta zrobiła to, o co lekarz poprosił rudowłosą
i po chwili, czarnoskóry mężczyzna przyłożył do jej ust maskę tlenową, a kilka
minut później poczuła, jak jej powieki powoli się zapadają. Zasnęła.
~*~
Pierwsze koty za płoty, jak to się mówi. Myślę, że jakoś wybrnęłam z tym początkiem, co o tym myślicie? Muszę już Wam powiedzieć, że historia nie będzie długa. Ma swój wyznaczony początek i koniec, nie chcę z opowiadania robić nudnego tasiemca.
Kochani, przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że potrzebuję pomocy. Szukam bety do tego opowiadania. Wiem, że nie jestem dobrą pisarką, a to opowiadanie jest dla mnie szczególnie ważne i nie chcę się splamić. Czy ktoś będzie na tyle odważny, by sprostać się z moimi notkami i pomoże mi? I skoro mowa o błędach, to także potrzebuje pomocy na Scorpiusie. Pod jedenastym rozdziałem napisał mi ktoś, że mam problemy ze składnią, dlatego chciałabym tego uniknąć i się poprawić. Czy byłby ktoś chętny zostać moim betą także na Scorpiusie? I dla tych, którzy nie zostali poinformowani. Adres na Scorpiusie uległ całkowitej zmianie.
Tylko Shy odpowiedziała na moje pytanie, czy prowadzić Zapowiedzi. Zmogłam się i to dla niej postanowiłam ją stworzyć^^ I dodałam zdjęcia pozostałym bohaterom, chętnych zapraszam do ich zobaczenia. Trochę się naszukałam, aby aktorzy wpasowali się do moich bohaterów.
A pogoda jest naprawdę nie do zniesienia. Nie lubię, gdy zima jest dość długo, i to jeszcze w czasie świąt Wielkanocnych. Mam nadzieję, że spędzacie te święta w zaciszu i w gronie najbliższych oraz, że zajączek przyniósł jakiś podarunek. Ja osobiście dostałam czekoladki od rodziców... mimo iż się odchudzam i słodyczy żadnych nie jem, to jednak patrząc na to, co dzieje się za oknem, aż kusi mnie, bym je otwarła. Chcę wiosny!
Pozdrawiam serdecznie :*
To jest idealny przykład, że wiara czyni cuda :) Selina przez cały ten czas bardzo się bała, że nie dożyje kolejnego dnia, lecz jej siostra ogromnie wierzyła w poprawę i w to, że kobieta dostanie nowe serce. No i proszę bardzo ^^ Chyba nie muszę wyjaśniać, jak bardzo byłam uszczęśliwiona, jak przeczytałam, że lada moment Selinie zostanie wszczepione zdrowe serce. Inna sprawa, że to serce należało niegdyś do osoby bardzo ważnej dla Lucasa (<3)... Ciekawa jestem bardzo, jak się potoczą dalsze sprawy. Czy kolejny rozdział także będzie z perspektywy Seliny czy może Lucasa? A może rozplanujesz to jeszcze inaczej? :)
OdpowiedzUsuńZ pierwszym rozdziałem poradziłaś sobie naprawdę bardzo dobrze ^^ Strasznie mi się podoba, może to również przez sam pomysł na tę historię - bo jest wspaniały. Uwielbiam takie klimaty, więc tym bardziej już nie mogę się doczekać ciągu dalszego :3
W sumie nie wiem co jeszcze mogłabym napisać... Tak czy siak, rozdział cudny. :D
Ściskam,
Fajnie wyszedł ten rozdział, taki w innym stylu niż te na poprzednich opowiadaniach. Choć żałuję, że nie jest to ff HP (ale akcja w Nowym Jorku mnie pociesza <3333333333), to jednak muszę przyznać, że opisywanie historii własnej idzie ci wiarygodnie. Może tylko ja mam taką blokadę, że nie potrafię wymyślić nic swojego.
OdpowiedzUsuńByło dużo opisów, co także pozytywnie mnie zaskoczyło, bo uważam, że opisów musi być więcej niż dialogów. A tu ich na szczęście nie brakowało.
Klimat był dość smutny. Selina pewnie od lat zdawała sobie sprawę, że ma wadliwe serce i może umrzeć, pewnie musiało jej być ciężko z taką myślą. Miała tyle planów i chciała normalnie żyć, ale gdyby nie dostała nowego serca, pewnie nie miałaby szans ich zrealizować. W ogóle takie oczekiwanie też musiało być straszne, dobrze, że miała przy sobie siostrę, która ją wspierała. Bez bliskiej osoby byłoby jej znacznie trudniej to wszystko znieść. Ale teraz będzie miała szansę na bardziej normalne życie, i może jeszcze wiele przyjemnych momentów ją spotka, mimo, że już traciła nadzieję?
Uf, 196 rozdział Gintamy poprawiony i mogę wziąć się za skomentowanie u ciebie. Ostatnio zastanawiam się, jak można bezmyślnie tłumaczyć, na dodatek z angielskiego.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. Ładnie wprowadziłaś do całej historii, utrzymując odpowiedni klimat w całym poście. Bez problemu mogłabym wczuć się w to, co czytałam.
Wiara czasem czyni cuda i w tym wypadku jak najbardziej się ona opłaciła. Może i Selina nadal nie będzie mogła robić wszystkiego i będzie musiała uważać na zdrowie, ale będzie żyła i mogła wyruszyć w swoją wymarzoną podróż, a także spełnić inne pragnienia z listy.
W tym trudnym dla niej czasie na pewno obecność rodziny była dla niej czymś bardzo istotnym i nie pozwalała się poddać.
W tym semestrze mam wykład odnoście mikrosystemów w medycynie i kilka kwestii odnośnie samego przeszczepu trochę można by dopracować, ale pominę to, bo w tym wypadku nie ma to żadnego znaczenia dla dalszej fabuły.
A tak abstrahując od wszystkiego, to Selina zawsze mogła liczyć na to, że znajdzie się jakiś dawca organu, który rozbije się na drzewie, bo za szybko jechał. Nawet wiosna jest, to łatwiej o takiego.
Pozdrawiam serdecznie :)
Witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCieszę się że pojawił się nowy rozdział.
Muszę przyznać że poruszyłaś mnie i nie wiedziałam jak do końca się skończy.
Sama postać Seliny ma w sobie coś niezwykłego i też miałam nadzieję że wszystko dobrze się skończy.
Nie pozwoliłabyś jej umrzeć prawda?
No i nie była sama a to najważniejsze.
miała przy sobie kogoś kto ją wspierał.
Osobiście jestem ciekawa jak to wszystko pokażesz i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
pozdrawiam.
p.s. osobiscie sięgam po Scorpiusa.
Jakoś mnie tak naszło.
Imię bohaterki kojarzy mi się z czarownicą z bajek dla pięciolatków, mimo że chyba takiej nie było ; ) Ot tak, małe skojarzenie.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajnie Ci wyszedł. Dialogi nie są sztywne, są takie normalne, naturalne.
Miałam nadzieję, że gdzieś pod koniec pojawi się Lucas, choć szczerze w to wątpiłam. Ciekawa jestem, w jaki sposób ich drogi się spotkają. Czy to będzie zaaranżowane spotkanie? Może będą się próbować odszukać? Może wpadną na siebie na ulicy i to będzie zakochanie od pierwszego wejrzenia, a dopiero później dowiedzą się o tym przeszczepie i w ogóle? Ach, jest tyle możliwości. Zastanawiam się, którą wybierzesz.
Chciałabym, żeby podczas przeszczepu wystąpiła jakaś komplikacja albo coś. Lekarze biegający z krwią, piszczenie aparatur, łzy i histeria rodziny Seliny, niepewność, strach.
No, dobra. Już więcej nic nie mówię ;D
Pozdrawiam ; )
Witaj ;D
OdpowiedzUsuńNie spóźniłam się za bardzo na rozdział, więc jest dobrze ^^ Nie mogłam się doczekać nowego rozdziału, w końcu opowiadania autorskie mają to do siebie, że tak naprawdę nie wiadomo, w którą stronę płyną. Wychodziłam z siebie i co jakiś czas sprawdzałam czy nie ma czegoś nowego ;)
Rozdział wywarł na mnie spore wrażenie. W ogóle wszystkie rozdziały, które piszesz są naprawdę zawsze dobrze napisane! W tym rozdziale pokazałaś wszystko.. Cała paleta uczuć, od smutku do radości. Zastanawiam się, jakie to uczucie, wiedzieć, że się przeżyje? Że jednak jest nadzieja :)
Pozdrawiam serdecznie! ;*
Super, że Selina dostanie nowe serce i nowe życie. nic nie jest jeszcze stracone. Podróż do Europy może jeszcze się udać ;). Podoba mi się też,że główna bohaterka ma również wspaniałą siostrę. Zazdroszczę jej tego. Rozumiem co przeżywała Gwen kiedy musiała żyć ze świadomością, że jej ukochana, młodosza siostrzyczka może w każdej chwili odejść.
OdpowiedzUsuńCzekam na drugi rozdział :)
Lady Spark
Cały rozdział wywoływał naprawdę niesamowicie ogromne emocje. Do tej chwili jestem pod ogromnym wrażeniem ;) Cieszę się, że tu trafiłam i mogę czytać tę fantastyczną historię!
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie, jak bym funkcjonowała, gdybym była na miejscu Seline. Stworzyłaś mimo wszystko niesamowicie silną bohaterkę. Może gdybym sama borykała się z tym problemem, to też znalazłabym w sobie siłę, ale jako osoba zdrowa nie potrafię sobie wyobrazić, skąd ludzie czerpią w takich sytuacjach tyle siły! Fantastycznie wykreowałaś tę postać, fantastycznie utrzymałaś klimat tego rozdziału. Mistrzostwo, po prostu kawał dobrej roboty! ;)
Nie mogę się doczekać, aż Seline się obudzi ze zdrowym sercem i zacznie spełniać swoje pragnienia z listy. To na pewno będzie niesamowita przygoda i chętnie poczytam o jej przygodach :)
Dodatkowo Gwen - wspaniała starsza siostra. I równie silna, bo ja chyba już dawno posypałabym się na kawałki podczas tej rozmowy. Z drugiej strony ktoś przecież musi podnieść Seline na duchu! Przecież nie może pozostać z tym sama i dobrze, że chociaż Gwen martwi się stanem zdrowia swojej siostry. Łączy je niesamowita więź i przez to ponownie zaczynam żałować, że nie mam straszej siostry ;)
Wiedziałam, że to byłoby niemożliwe, by serce się nie znalazło, w końcu to początek opowiadania! Jednak tak jak już wspominałam klimat zachowałaś tak fantastycznie, że w sumie nie wiadomo było czego można się spodziewać!
Podsumowując: zachwyciłaś mnie tym opowiadaniem i jestem pewna, że zostanę tutaj na dłużej! :) Już sobie zyskałaś miejsce w moich ulubieńcach :)
Z (nie)cierpliwością czekam na więcej!
Pozdrawiam cieplutko!
[dirty-and-clean]
Naprawdę udany rozdział. Spodziewałam się, że będzie coś o tym mężczyźnie, który występował w prologu, dlatego trochę się zdziwiłam, gdy napisałaś o czymś innym. Ale to dobrze. Zaskoczyłaś mnie pozytywnie. :) Bardzo spodobały mi się opisy oraz to, że zwróciłaś uwagę na opisanie uczuć Seliny. Dzięki temu łatwiej było mi się w to wszystko wczuć. Miałam obawy, że dziewczyna umrze, ale na szczęście okazało się, że jest dla niej serce. Naprawdę się ucieszyłam, gdy to przeczytałam. Mam nadzieję, że podczas operacji nie będzie żadnych komplikacji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
muszę przyznać, że do przeczytania zachęcił mnie szablon. Jest boski, cudowny i piękny i w ogóle same ochy i achy mogłabym powiedzieć na jego temat. CUDO!
OdpowiedzUsuńa teraz do rzeczy. Podoba mi się to co piszesz. Widać, że czujesz tę historię. Już w prologu postawiłaś sobie wysoko poprzeczkę, a przy rozdziale pierwszym przeskoczyłaś ją bez problemu. Podobało mi się to, jak przedstawiłaś uczucia targające Seliną. Dobrze, że wierzyła, że się uda, bo to jest pierwszy krok do sukcesu. Trzeba wierzyć.
Teraz ma szansę spełnić swoje marzenia, a jak mniemam Ty jej w tym pomożesz, ale również poprzeszkadzasz :P
Pozdrawiam, a jeśli masz ochotę poczytać coś potterowskiego, to zapraszam do mnie na http://czas-proby.blogspot.com/
Bardzo ładny ten rozdział. Tak czytając o Selinie, zaczęłam myśleć o Poświatowskiej - mojej ukochanej poetce, która również przez całe, krótkie życie, zmagała się z chorobą serca, jednak ostatecznie umarła jakiś czas po operacji (przeszczepy jeszcze nie były wtedy stosowane, o ile pamiętam dobrze). W samej Polsce na nowe serce czeka kilkaset osób, a na całym świecie? Tysiące? Ci ludzie przeżywają dramat, bo pragnąć zdrowego organu, niejako życzą komuś śmierci. Mam nadzieję, że postęp posunie się na tyle do przodu, że wkrótce zaczną tworzyć serca z komórek macierzystych, zdrowych, chorego, cierpiącego człowieka. Polubiłam obie siostry. Selina ma do siebie dystans, Gwen jest dojrzała, ale raczej wesoła i stara się jak może, aby ulżyć siostrzyczce w walce z wadą. Naprawdę dobrze nakreśliłaś ich relacje, miło jest poczytać o kochającym się rodzeństwie. Ta rozmowa, to wspólne przeglądanie niespełnionych marzeń Seliny... Dało się w tym odczuć pewną niesłychaną magię. Końcówka napełniła mnie nadzieją w czystej postaci - oto Selina za chwilę otrzyma serce! Zapewne bohaterki z prologu... Trzymam za nią kciuki. Nie mogę się doczekać także następnego rozdziału. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNajpierw nadmienię, że szablon jest wprost prześliczny! Taki melancholijny, idealnie pasuje mi do tej historii, choć tak naprawdę nie wiem, o czym będzie.
OdpowiedzUsuńStrasznie podobała mi się rozmowa sióstr. Emocje, charakter i to poddanie się Seliny bardzo realistyczne. Szkoda mi się jej zrobiło, dlatego byłam zaskoczona, że dziewczyna dostała serce! Bardzo wzruszająca końcówka. Jestem ciekawa, co będzie pierwszą rzeczą, jaką zrobi dziewczyna po wyzdrowieniu. Może wycieczka do Rzymu? Chciałabym o tym przeczytać.
Muszę też przyznać, że masz naprawdę dobry styl. Bardzo fajnie się czytało, wręcz przepływało się przez tekst. Błędów w ogóle nie wyłapałam, ale wątpię, żebym mogła się szczycić mianem kogoś, kto od razu je zauważa. Jestem z osób, których raczej błędy aż tak nie rażą (prócz ortograficznych). ;)
Pozdrawiam, dodaję do obserwowanych, Wellesie.
w-klatce-zmyslow
"Niebo było przejrzyste, tylko czasami pojawiały się małe, białe obłoczki na niebieskim nieboskłonie." - pamiętasz mój wcześniejszy komentarz i moje nazywanie pewnych rzeczy? To właśnie to miejsce. Tutaj rysujesz czytelnikowi i mówisz mu, że on nie zna się na świecie. Niebo przejrzyste, niebieski nieboskłon, nie dość, że niebo, niebieski i nieboskłon, które razem w jednym zdaniu brzydko brzmią, to jeszcze informacja, która się powtarza.
OdpowiedzUsuń"Słońce świeciło niebywałą jasnością, gdzie jego promienie przedostały się do jasnego pomieszczenia" - to zdanie musiałam rozszyfrowywać, rozumiem, że było bardzo jasno w pokoju, gdzie dostawały się promienie, tak? Ale z tego zdania to nie wynika, coś tam bardzo nie gra.
"Nadzieja, że przeżyje jeszcze ten miesiąc, z dnia na dzień słabły." nadzieja słabła albo nadzieje słabły:)
"że mogła się już nie obudzić tej nocy." już tej nocy się nie obudzić
"Kiedy spoglądała się w lustrze" - spoglądała się? Jeszcze z takim sformułowaniem się nie spotkałam, przyglądała się sobie, patrzyła na siebie, obserwowała siebie, ale spoglądała?
"Nigdy nie mogła biegać, grać w koszykówkę, siatkówkę… i mogłaby wymieniać kolejne gry, których nie mogła wykonywać do znudzenia. Jedynie mogła przyglądać się koleżankom, jak mogły" = móc 5 razy!
"W rękach trzymała jak co dzień świeże kwiaty i wymieniła je od razu z tymi, które były jeszcze ze wczoraj" - znowu to samo, skoro codziennie nowe kwiaty, to wiadomo, że te są z poprzedniego dnia
"- Co tylko chcesz, siostrzyczko? – uśmiechnęła się." Zły zapis dialogu, nie jestem pewna czy znasz poprawny, więc odsłyłam do google i proszę, byś wpisała "Poprawny zapis dialogów".
" – wypowiedziała słowa na jednym wydechu" - wypowiedziała na jednym wydechu
"Miała tę nadzieje" tę nadzieję, chociaż tutaj lepiej Miała nadzieje
"- Obiecuje ci" - obiecuję
Dalej już nie zwracałam uwagi na błędy. To wszystko takie... sztuczne. Nie przemyślałaś tego, nie wczułaś się w sytuacje, jeszcze to, co trapi główną bohaterkę - rozumiem, czuję ją, ale dialogi, opisy zachowania rodziców, którzy nie odwiedzają córki, bo praca? Mój dziadek był w szpitalu, cierpiał na chore serce - jak Selina i wiesz, że ciotka chociaż zarobiona pracą była u niego codziennie, gdy jego serce odmawiało posłuszeństwa? A chcesz tu pokazać, że oni ją kochają, a jednak tu nie widać miłości. W rozmowie z siostrą też nie - ja widzę tutaj skrywaną niechęć po obu stronach. Nie ma tutaj jakieś wiarygodności. Drażni mnie Selina, bardzo, mam wrażenie, oby błędne, że wykreujesz ją na Mery Sujkę... Drażni mnie w niej takie dziwne mniemanie o sobie, jakby hm... To przez tę sztuczną rozmowę, która właściwie zmierzała do nikąd, przez te jej rozmyślania o siostrze.
Może gdybym sama nie przeżyła tego, że miałam dziadka chorego na serducho w szpitalu, tak bardzo nie byłabym sceptycznie nastawiona, ale że go miałam, to po prostu wydaje mi się to wszystko przejaskrawione i mało wiarygodne, bardzo mało.