Wszystko poświęcam myśli
Że byłaś kiedyś blisko
Kiedy czułem Ciebie obok
Wtedy czułem, że mam wszystko
Że byłaś kiedyś blisko
Kiedy czułem Ciebie obok
Wtedy czułem, że mam wszystko
Jeden Osiem L – Jak
zapomnieć
18 maja 2012 rok. Piątek.
Czasami zdarzało się, że stąpamy po cienkim lodzie.
Chcielibyśmy za wszelką cenę wydostać się ze środka, zamarzniętego jeziora, którym nazywamy cierpieniem, i dostać
się na brzeg, aby poczuć bezpieczeństwo pod nogami, ulgę w sercu… Jednak
czasami bywało tak, że gdybyśmy wykonali chociaż jeden zły ruch, cienka tafla
rozerwałaby się pod nami i wpadlibyśmy do lodowatej wody, czekając na ratunek
lub na śmierć.
W tej właśnie chwili
Lucas stąpał po takim cienkim lodzie i doskonale wiedział, że lada moment jego
tafla może się zapaść. Wtedy będzie musiał czekać na gościa w czarnej szacie
z kosą w ręku, bo na ratunek byłoby za późno. Umierał… Umierał z
tęsknoty za Camile. W dalszym ciągu nie mógł pojąć tego, że już nigdy jej nie
zobaczy, nie przytuli, nie powie, jak bardzo ją kocha. Chciałby, aby to
wszystko było koszmarnym snem, aby otworzyć oczy i spojrzeć na nią, leżącą
obok niego. Lecz nie mógł się zbudzić, musiał w końcu pojąć, że to rzeczywistość,
że już naprawdę jej nie było. Odeszła, zostawiając go samego na tym parszywym
świecie. Przecież ona wiedziała, że bez niej sobie nie poradzi.
Dlaczego los musiał
być dla niego taki okrutny? Dlaczego Bóg zabrał mu osobę, którą kochał, z którą
pragnął się ożenić, z którą chciał mieć dzieci? Czy w ogóle na tym świecie
istniał cień sprawiedliwości? Chciał tak bardzo, aby te pytania nie były retoryczne.
Chciał znaleźć na nie odpowiedź.
Skazany został na
pustkę i cierpienie. Na ból, który rozdarł całkowicie jego duszę. Nie zostanie
już naprawiona. Jego narzeczona nie żyła i nie był w stanie racjonalnie myśleć.
Wszystko się skończyło, życie Lucasa także powinno się skończyć, a on jakimś
dziwnym trafem wciąż stał na tym cienkim lodzie. Chciałby poczuć ukojenie,
zasnąć na wieki, tak jak Camile. Powinien z nią tam być, trzymać ją za rękę,
kiedy uderzył w nią samochód. Pożegnaliby się ze światem. Razem.
Jednak wszystko
musiało potoczyć się inaczej. Został sam… w tych czterech pustych ścianach.
Musiał odwołać ślub. Musiał odwołać lot na Kubę, gdzie planowali spędzić swój
miesiąc miodowy. A co najgorsze… musiał bez niej żyć.
Tylko jak to
zrobić?
Wkrótce do pokoju zapukał
i od razu wszedł jego najlepszy przyjaciel, jeszcze z czasów szkolnej
ławki, na którym wciąż mógł polegać. Ryan posiadał czarne włosy sterczące na
wszystkie strony, co dodawało mu uroku, ciemną karnację i czarne oczy;
panny zawsze leciały na taki typ facetów, dlatego brunet nie mógł zaprzeczyć
temu, że dziewczyny się za nim oglądały – i to po dziś dzień.
Usiadł obok niego
na łóżku, poprawiając sobie czarny krawat, chcąc trochę wyluzować supeł
materiału. Milczeli wsłuchując się w tykające wskazówki zegara. Lucas wiedział,
że za pół godziny musi wstać i pożegnać się z Camile. Czuł, jak ręka
przyjaciela klepnęła go w barki, chcąc mu dać trochę otuchy, lecz on nie czuł
żadnej różnicy.
- Twoja mama prosiła,
abym cię wywlókł stąd, byś zjadł coś przed pogrzebem – przerwał tę ciszę Ryan.
- Nie jestem głodny
– rzucił. – Nie mam na nic ochoty.
- Wiem, stary, że
przechodzisz ciężką chwilę, ale musisz coś jeść. Założę się, że nic nie jadłeś
odkąd… Camile nie żyje.
- Ryan, ty nawet nie
wiesz przez co teraz przechodzę! – wrzasnął, wstając z posłania, po czym
zaczął chodzić w tą i z powrotem. Oddychał głęboko, chcąc stłumić swoją złość,
co nie było łatwe. W jego oczach pojawiły się następne łzy. Nie cierpiał tego,
że stał się taki słaby i mierny. –
Przepraszam… ja po prostu… – wydusił z siebie, ciężko dysząc. – Ja po prostu
nie mogę uwierzyć, że jej nie ma, rozumiesz? Nie mogę przez to spać, nie mogę
jeść… Nie mogę, stary.
Brunet wstał z
łóżka i przytulił przyjaciela, aby go na chwilę uspokoić. Ryan nigdy
wcześniej nie widział swojego kumpla w takim stanie i nie miał zielonego
pojęcia jak mu pomóc przez to przejść. Stracił narzeczoną, a on nie umiał go w
żaden sposób pocieszyć.
- Musisz wziąć się
garść, dla niej – podjął próbę czarnowłosy, spoglądając głęboko w jego orzechowe
oczy. – Ona na pewno by nie chciała, abyś się smucił.
Wyminął przyjaciela, nie chcąc go słuchać. Nie winił za to Ryana, chciał mu jakoś pomóc,
lecz on w tej chwili nic nie czuł. Nic. Chciał już mieć to wszystko za sobą,
dlatego zszedł na dół, kierując się prosto do wyjścia, nie zważywszy na to, że
jego matka wołała, by nigdzie nie wychodził. Miał to gdzieś. Nikt z tu obecnych
nie miał pojęcia przez jaką katorgę musiał przechodzić; nie licząc rodziców
Camile, oni także przeżywają utratę swojej jedynej córki.
Lucas czuł się
winny. Gdyby nie on, jego narzeczona mogłaby żyć. Dlaczego akurat wtedy wdał
się w dyskusję z tą modelką? Wiedział, że nie zrobił nic nie stosownego,
ponieważ rozmawiał z nią na temat jej stosunku do Camile, przecież wiadome
było, że modelki są do siebie krytycznie nastawione, zawsze walczą o pozycję.
Tak bardzo pragnął
cofnąć czas. Chciał, by tego wydarzenia na ulicy nigdy nie było. Nie mógł wymazać z pamięci obrazu z
wypadku. Wściekła Camile…
Nadjeżdżający za zakrętu samochód… Trzask…
- Lucas, zaczekaj –
usłyszał za sobą zdyszanego Ryana. Stanął i powoli odwrócił się do przyjaciela.
– Jeszcze jest czas do pogrzebu. Proszę, wracaj do domu.
Mężczyzna oddychał
głęboko, wdychając panujące na dworze powietrze. Promienie słoneczne
lekko muskały jego twarz, a gdy tylko zamknął na chwilę oczy, poczuł rześki
wiatr na skórze oraz śpiew ptaków… dałby sobie głowę uciąć, że usłyszał wśród
nich drozda wędrownego. Otworzył oczy, kiwając lekko głową. Postanowił
posłuchać Ryana i wrócił do domu rodziców.
~~*~~
Pogoda wciąż
dopisywała. Świeciło słońce, rześki wiatr niewinnie kołysał korony drzew, niebo
było przejrzyste, a termometry pokazywały trzydzieści osiem stopni Celsjusza.
Jednak wszyscy zgromadzeni na cmentarzu ubrani byli w czarne stroje, aby uczcić
pamięć zmarłej. Lucas gardził tym, że nie pochodził z Japonii. Z tego co się orientował,
u nich kolorem żałobnym był biały.
Swoje katusze
przeżywał w sercu, gdy patrzył na zapłakanych rodziców Camile. Nie mógł znieść,
że jego niedoszła teściowa co chwilę musiała ocierać zapłakane, niebieskie oczy.
Miała bladą twarz, i gdyby nie jej mąż, z pewnością usunęłaby się na ziemię.
Tak bardzo pragnął, aby mu wybaczyła, mimo iż nie zasłużył sobie na to.
Jego łzy spływały
po policzkach, kiedy zobaczył, jak trumna spuszczana była coraz niżej. Podszedł
bliżej otworu, by spojrzeć w głąb ziemi, po czym rzucił czerwoną róże, która
lekko opadła na wieko trumny. Potem każdy robił to samo, oddawał hołd
dwudziestoczteroletniej Camile Smith, niedoszłej modelce, która kochała swoje
życie, kochała pomagać innym, kochała muzykę, taniec, śpiew ptaków… kochała
Lucasa, a on wiedział o tym doskonale.
Wracały do niego
wspomnienia, gdy pierwszy raz się spotkali. Zdarzyło się to przypadkiem, kiedy
wracał z siłowni do domu. Wpadła na niego i rozlała mu na koszulę gorącą kawę.
Przeklął przed nosem, chcąc nawrzeszczeć na sprawczynię, lecz gdy spojrzał w
jej niebieskie oczy, złość minęła. Nie przejmował się tym, że ludzie gapili się
na jego poplamione ubranie. Camile wciąż przepraszała, a on wpatrywał się w te
błękitne tęczówki. Od razu zapytał się, czy nie miałaby ochoty się raz jeszcze
spotkać, aby zadośćuczynić ten wypadek. Kobieta od razu się zgodziła i
wymienili się numerami. Tak zaczęła się jego przygoda z blondynką.
Pamiętał też dzień,
w którym oświadczył się Camile. Wszystko miał starannie przygotowane.
Zaprowadził ją o zmroku do lasu, do którego zawsze chodzili na spacery, ułożył
koc koło dębu i spoglądali w milczeniu na gwiaździstą noc… Boże, jak ona
uwielbiała patrzyć w niebo i pokazywać mu gdzie znajdują się poszczególne
gwiazdy. Wyszeptał do jej ucha, aby zamknęła na chwilę oczy. Uczyniła to. Wyjął
pudełko z pierścionkiem z kieszeni, otworzył je i kazał jej rozchylić
powieki. Zaniemówiła, gdy zobaczyła przed sobą piękny pierścionek z dwoma
małymi brylantami. Zapytał ją, czy chce za niego wyjść, a ona powiedziała „tak”.
A teraz… stał nad
jej trumną i w dalszym ciągu nie mógł pogodzić się z faktem, że ją utracił. Nie
był nawet w stanie się z nią pożegnać. Tęsknił za nią tak bardzo, że chciałby
za wszelką cenę się z nią połączyć. Wiedział jednak, że to niemożliwe i musiał
z tą bolesną tęsknotą tkwić do końca życia.
Po pogrzebie wrócił
z powrotem do swojego mieszkania… do pustego i zimnego mieszkania. Ryan cały
czas był przy nim, aż do momentu wkroczenia na posiadłość brązowowłosego.
Apartament znajdował się na ostatnim, dziesiątym piętrze, więc widok stąd na
miasto był piękny. Lucas podszedł do okien, które znajdowały się naprzeciw
wejścia i zasłonił je bordowymi zasłonami. Całe wnętrze gościnnego pokoju
oraz kuchni zapadło w ciemność. Ryan zaświecił światło, co Lucasowi się nie spodobało.
Pomieszczenie było
przestronne, ponieważ pokój gościnny połączony był z kuchnią. Podłoga
wyłożona została jasnobrązowymi panelami, koło beżowych ścian stały okazałe
brunatne meble, kominek oraz płaski telewizor, a na środku prezentowała się jasnozielona
kanapa, dwa fotele oraz przeźroczysty stolik.
- Na pewno mam
sobie pójść? – zapytał Ryan. Lucas w odpowiedzi jedynie kiwnął głową. – Ale
wiesz… gdybyś czegoś potrzebował…
- Wiem, wiem –
przerwał mu. – Mam zadzwonić do ciebie.
Ryan podszedł do
niego i uściskał go mocno, dając mu tym gestem do zrozumienia, że wszystko
będzie dobrze. Po chwili za brunetem zamknęły się drzwi, a on został sam…
zupełnie sam w tych pustych czterech ścianach, nie licząc kotki, która teraz
spała na tapczanie. Odkąd zmarła Camile, Diana ciągle drzemała i nie było w
zwierzęciu aktywności. Westchnął głęboko, po czym jego nogi zaprowadziły go do
barku i wyjął z niego szklankę oraz butelkę Whisky. Nalał trunku, a po
chwili jednym chlustem wypił całość, czując we wnętrzu gorąco. Schował alkohol
z powrotem na miejsce i udał się do sypialni.
Na samym środku
prezentowało się wielkie łoże posłane bordowym materiałem, a po obu jego
bokach stały małe komody z białymi, nocnymi lampkami. Po lewej stronie była średniej
wielkości szafa oraz okna, które natychmiast zasłonił, powodując ciemność w
całym pomieszczeniu. Po prawej znajdowało się wejście do łazienki. Nie chciało
mu się już brać prysznica, był zmęczony, dlatego usiadł na posłaniu, uprzednio
biorąc z szuflady białą, wygniecioną, koszulę nocną Camile.
Zdjął buty, położył
się na bordowym prześcieradle i wtulił do siebie rzecz ukochanej. Czuł w
nozdrzach jej zapach… jej ulubionych perfum z Versace, które kupił kobiecie na dwudzieste
czwarte urodziny. Łkał w ciemnościach. Miętolił koszulę na wszelkie możliwe
sposoby i płakał. Ubranie przesiąkło doszczętnie jego rozpaczliwymi łzami.
Wszystko się skoczyło.
Nie było już Camile, a on czuł, jak miał rozdarte serce, jakby ktoś wbił w ten
organ sztylet i przekręcił o trzysta osiemdziesiąt stopni. To było takie
trudne. Chciał się pogodzić z jej śmiercią, lecz nie mógł. Nie mógł znieść
tego, że ona odeszła.
Po chwili zaczął
dzwonić telefon domowy. Nie wstał. Nie miał zamiaru z nikim rozmawiać, chciał w
tym momencie być zupełnie sam, lecz nagle ją usłyszał… na automatycznej
sekretarce. Załkał głośniej, gdy rozbrzmiewał po wnętrzu piękny głos jego
narzeczonej. Orzeźwił się i wstał z posłania, kierując się do kuchni, gdzie
znajdowało się urządzenie. Po sygnale osoba dzwoniąca zaczęła zostawiać
wiadomość.
- Lucas, tu Thomas
– uchwycił smutny głos swojego niedoszłego teścia. – Wiem, jak ci jest ciężko i
rozumiem, co musisz w tej chwili czuć. Jeszcze do dziś nie mogę uwierzyć w to,
że już jej nie ma wśród nas… To takie trudne pogodzić się z tym… Lucas, pamiętaj,
że zawsze możesz na nas liczyć… Będziesz u nas w domu zawsze mile widziany. –
Kiedy wsłuchiwał się w wypowiedź mężczyzny, coraz mocniej cierpiał. Gdyby on
wiedział, że to przez niego stracili córkę; te słowa, które padły przed
sekundą, zmieniłyby się lub Thomas nie zadzwoniłby wcale. – Lucas, proszę, daj
znać, będę czekał na telefon. Trzymaj się, synu.
Wiadomość została
zakończona, a on podniósł słuchawkę, chcąc oddzwonić, lecz jednak zrezygnował z
tej opcji, odkładając ją z powrotem. Nie był jeszcze gotowy na to, co chciał im
przekazać. W ogóle ta sprawa nie mogła rozwiązać się przez telefon. Musiał im
spojrzeć w oczy, nie dałbym rady inaczej tego zrobić. Państwo Smith zasługują
na szacunek.
Skasował wypowiedź
Thomasa, po czym wyjął swoją komórkę z kieszeni spodni, aby zadzwonić na swój
domowy numer. Powtórne rozbrzmiewał dźwięk telefonu i włączyła się
automatyczna sekretarka. Dzwonił co chwilę, gdy tylko skończyła się wiadomość. Głos
Camile przedostawał się do jego uszu, by choć na chwilę znaleźć w nim odrobinie
ukojenia. Całą noc słuchał dźwięcznego tonu ukochanej. Nie spał, bo doskonale
zdawał sobie sprawę, że nie zasnąłby ani minuty.
Słuchał… Cały czas
słuchał jej głosu …
- Tu mieszkanie Camile i Lucasa. Niestety nie ma nas
teraz w mieszkaniu, dlatego po sygnale zostaw wiadomość.
Słuchał…
Zatracał się w
pięknym głosie Camile…
~*~
Rozdział nie należy do moich ulubionych, nie jestem zbytnio usatysfakcjonowana, ale to moje zdanie. Wyszedł mi taki bardziej... opisowy, co u mnie rzadkość, dlatego wiem, że jedna osoba może być zadowolona z tego, lecz nie wiem, czy tym rozdziałem nieco zanudziłam. Choć końcówka jakoś mi się podoba; ten pomysł z telefonem przyszedł jakoś w trakcie pisania i wiem, że gdzieś w jakimś filmie to było, ale za nic w świecie nie mogę sobie tytułu przypomnieć.
Następny rozdział będzie już z półrocznym przeskokiem, i z racji tego, że Astorię mam zakończoną, rozdziały pojawiać się będą w piątki lub soboty. W maju, jak już wcześniej wspomniałam, pojawi się tylko jedna notka z udziałem Seliny, ponieważ małymi kroczkami zbliżam się do najważniejszych egzaminów, które czekają mnie 17 i 18 czerwca. Po tych datach, z pewnością powrócę do dwutygodniowych odstępach, a jak opowiadanie zostanie zakończone, to do tygodnia:)
Dlatego muszę w tym miejscu przeprosić niektórych, że nie podołam czytać ich blogów. Musiałam z niektórych zrezygnować, by mieć o wiele więcej czasu. Myślałam, że w jakiś sposób to pogodzę, ale jednak się przeliczyłam, nie dam rady. Wiem, że mogę przez to utracić czytelników, ale trudno, nie mogę swojego życia prywatnego odłożyć na drugi plan. Ale wiedzcie, że ja zawsze polecę bloga w swoich linkach, tego możecie być pewni.
Pozdrawiam, Dusia
Czyżbym była pierwsza? Choć zanim skończę pisać ten komentarz to pewnie już ktoś mnie wyprzedzi ;p
OdpowiedzUsuńMożesz być w pełni zadowolona z tego rozdziału, bo jego rolą nie była przecież jakaś wartka akcja i nagły zwrot wydarzeń, tylko właśnie mnóstwo opisów, żal Lucasa (<333 tak, znowu powtórzę - nadałaś mu najcudowniejsze imię na świecie <3) oraz pogrzeb Camile. A opisy wyszły ci świetnie, więc możesz być z siebie dumna :)
Lucas niesłusznie obwinia siebie za śmierć ukochanej, ale jest to chyba normalne w takiej sytuacji. Większość osób obwinia się za takie wydarzenia, zupełnie niesprawiedliwie. Bo rzadko kiedy jest to naprawdę ich wina. Po prostu nie mogą sobie z tym wszystkim poradzić i przerzucają wszystko na samego siebie.
Dobrze, że chłopak ma przy sobie rodziców Camile, którzy ani trochę się od niego nie odwrócili. Nadal są przy nim, chcą mu pomóc uporać się ze wszystkim, choć im przecież jest równie ciężko. No i Ryan. Typ urody rzeczywiście ma nieziemski, skrycie przyznam się, że sama lubię najbardziej właśnie takich facetów :D On także daje Lucasowi dużo wsparcia i jest na każde jego zawołanie w razie jakichkolwiek problemów czy chwil słabości.
Bezkonkurencyjnie uwielbiam tego bloga <3 Króluje u mnie na liście najlepszych opowiadań gdzieś w pierwszych miejscach :) <3
Ściskam,
Cieszę się bardzo, że jednak nie schrzaniłam tego i rozdział się podobał;) Także uważam, że Lucas to najładniejsze imię męskie^^ Dlatego nadałam mu to imię:)
UsuńLucas obwinia się za śmierć, ponieważ tam był i w tej tęsknocie za ukochaną wmawia sobie, że mógł coś zrobić.
Z rodziną nie ma najbliższego kontaktu, ale w takiej sytuacji czasem trzeba wesprzeć swoje dziecko. Niewątpliwie Ryan zrobił więcej niż jego rodziciele.
Bardzo miło mi, że lubisz bloga^^ Jest mi niezmiernie miło^^ Dziękuję:*
Witam serdecznie kochana.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu należy ten rozdział do Twoich najmniej ulubionych.
Według mnie jest wspaniały.
Szkoda mi Lucasa i popieram wypowiedź Riki.
Lucas nie powinien obwiniać się o śmierć Camile.
W końcu to nie on ją zabił prawda?
No i najważniejsze że nie jest sam.
Wspaniale że ma przy sobie kogoś takiego jak Ryan.
Taki przyjaciel to prawdziwy skarb.
Mi osobiście coraz bardziej podoba się ta historia i mam nadzieję że dobry los uśmiechnie się do Rayana jeszcze.
pozostaje czekac na ciąg dalszy i pozdrowic.
Obwinia się za śmierć Camile, bo tam był, i wmówił sobie, że mógł coś zrobić, tego nie zrobił. Dlatego tak mocno to przeżywa;)
UsuńI zdecydowanie Lucas ma wspaniałego przyjaciela. Z Ryanem koleguje się od szkoły średniej, ale o tym potem ;)
Cieszę się, że opowiadanie się podoba. Miło jest czytać takie komentarze, dodaje mi to motywacji i piszę;)
Los uśmiechnie się, ale do Lucasa, nie do Ryana;)
Dziękuję za miłe słowa;*
A ja jestem zadowolona z takiej ilości opisów xD. Wiesz, że opisy uwielbiam najbardziej. Dialogów może nie być, ale opisy być muszą ^^. A tu było ich jak na ciebie wyjątkowo dużo, więc mimo smutnego klimatu notki miałam ochotę szeroko się uśmiechnąć właśnie przez wzgląd na opisy - bo ich dużo, bo bardzo obrazowe i zwyczajnie... po prostu dobre ;). Udane. O tak, możesz być z siebie dumna. To opowiadanie różni się stylem od twoich wcześniejszych, jest dojrzalsze. Wiesz, że poprzednie też lubiłam, ale nie da się ukryć, że z każdym kolejnym piszesz coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że opisałaś coś z perspektywy Lucasa. Byłam bardzo ciekawa, jak on to wszystko przeżywa. Właśnie stracił swoją ukochaną i w dodatku obwinia się za to zajście, uważa, że to przez niego. Ciężko mu się z tym pogodzić i nie potrafi też spojrzeć w twarz rodzicom Camile.
Pięknie opisałaś zarówno jego żal, którego nie był w stanie ukoić nawet przyjaciel oraz sam pogrzeb, który był bardzo poruszający i smutny. Wspomnienia ich pierwszego spotkania także wyszło bardzo ładnie.
Nie rozumiem, dlaczego jesteś niezadowolona ;). Jak dla mnie ten rozdział był bardzo dobry i pełen smutku, ale nie był zarazem papierowy i sztuczny, a bardzo prawdziwy.
Szkoda, że nowości będą rzadko, no ale rozumiem, że masz te egzaminy i pewnie nie masz czasu tyle pisać, co dawniej (ale do czerwca strasznie dużo czasu jeszcze ;P). Nie mniej jednak, mam nadzieję, że uda ci się wszystko pozaliczać ^^.
A wiedziałam, że Tobie ten rozdział się spodoba - właśnie głównie tym opisom. Bałam się jednak, że one wyszły mi jakoś nudno, ale cieszę się, że nie schrzaniłam sprawy;) Możesz być pewna, że jeszcze nie raz zobaczysz dużo opisów. Nie powiem, to opowiadanie jest mi najbliższe, dlatego gdy piszę, sama się potem dziwię, że zdołałam tyle opisów sklecić^^
UsuńMoże się tak wydawać, że sporo czasu do czerwca, ale muszę posiedzieć trochę nad egzaminem praktycznym, bo tego obawiam się najbardziej i cholernie się go boję. Więc sama rozumiesz. A pisać, piszę, staram się po parę zdań pisać;)
Ślicznie dziękuję, ze rozdział jednak się podobał i nie był sztuczny. Uspokoiłaś mnie;) Dziękuję za miłe słowa;*
Witaj :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej niestety brakło mi czasu, ażeby jakikolwiek sensowny komentarz naskrobać.
Wspaniale oddajesz cały żal Lucasa. Jest taki zrozpaczony, zagłębiony w swoim smutku i miłości do Camille, której już nie ma. Tak naprawdę nikt nie może wiedzieć, co dokładnie on czuje po stracie bliskiej osoby, uczucie nie do opisania. Taka wszechogarniająca pustka, której nie da się wyzbyć i przede wszystkim nie chce się jej wyzbyć.
Taka liczna smutnych opisów, we mnie wzbudziła iskierkę smutku. W każdym razie mam tak, że strasznie przeżywam każdy tekst, a w tym przypadku nie mogło być inaczej.
Życzę Ci dużo weny!
Całuję,
Liley
Lucas rzeczywiście przeżywa teraz najgorszy okres w swoim życiu. Nigdy nie straciłam ukochanej osoby, jak on, ale wiem, co to jest za pustka, kiedy traci się najbliższą osobę w rodzinie.
UsuńDziękuję Ci ślicznie za miłe słowa;* Cieszę się, że rozdział wywarł na Ciebie takie odczucia.
Hej :)
OdpowiedzUsuńznalazłam Twój blog na jakimś katalogu i urzekł mnie jego tytuł. Pamięć jej serca. Piękny.
Masz na razie trzy rozdziały plus prolog, ale już mogę powiedzieć, że chyba lepiej wychodzi Ci pisanie spod perspektywy Lucasa. To jest takie smutne, takie prawdziwe, takie... W tym rozdziale, przy słowach niedoszłego teścia "synu", prawie się rozpłakałam. Naprawdę. Biedny Lucas, ale nie powinien się winić. Ech.
Dużo opisów masz, co pozwala poznać nam bohaterów.
Operacja serca wyszła naturalnie, widać, że przysiadłaś do tego. Pod koniec widziałam, że zainspirowałaś się Chirurgami. Widać było :D. Ale to dobrze! Bardzo mi się podobał tamten rozdział.
Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo, dużo weny. Na pewno zostanę tu na dłużej. ;)
http://bezimienne-dziecko.blogspot.com <- gdybyś była zainteresowana :)
Może wyszło mi lepiej, bo akurat ten rozdział był poprawiony przez moją Betę;) Poprzednie dopiero dałam do poprawki;)
UsuńLucas się wini, bo był przy tym, gdy doszło do wypadku i wmawia sobie, że mógł coś zrobić, a nie zrobił tego.
Tak, operacja była inspiracją z Chirurgów, fajnie, że to zauważyłaś;)
Cieszę się, że rozdział się podobał. Dziękuję za miłe słowa:*
A ja wiem z jakiego filmu ta scena z telefonem! :D Ostatnio oglądałam - "P.S. Kocham cię" . To tam to było, bardzo smutny film. :C
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał. Lubię takie, gdzie dominują opisy. Czekałam na ten moment, bo napisałaś o tym trochę w prologu, a potem było o Selinie. Smutno było czytać o tym wszystkim jak Lucas nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanej. Udało Ci się opisać jego ból, dzięki czemu mogłam się wczuć i choć wiadomo, że nie czułam tego co on, to i tak w jakimś stopniu to przeżyłam. Jestem bardzo ciekawa co dalej wymyślisz. Czy pogodzi się z jej śmiercią? Czy ktoś mu w tym pomoże? Może spotka kogoś na swojej drodze?
Pozdrawiam i życzę weny. ;3
A no właśnie, "PS Kocham Cię", przypomniałam sobie, jak tylko podałaś ten tytuł. Tak, film bardzo wzruszający.
UsuńPogodzić... nie wiem, czy się pogodzi, zawsze będzie ta tęsknota za nią w sercu, ale niewątpliwie gdy spotka pewną kobietę, jego życie obróci się o trzysta osiemdziesiąt stopni;)
Serdecznie dziękuję za miłe słowa:*
Rozdział był bardzo dobry i nie masz co narzekać. Świetnie udało ci się przedstawić perspektywę Lucasa i jego ogromny smutek po stracie ukochanej, tak drogiej mu osoby.
OdpowiedzUsuńTeraz na pewno ciężko będzie mu zacząć żyć na nowo, ale dobrze, że ma bliskie mu osoby, które go wspierają i nie pozwalają mu się całkiem załamać. Jednak nie powinien obwiniać się o śmierć Camile, bo to przecież nie jego wina. To był wypadek, na który nikt nie mógł nic poradzić i któremu nikt nie mógł zaradzić.
Pozdrawiam serdecznie :)
Cieszę się bardzo, że rozdział przypadł do gustu i jednak nie schrzaniłam sprawy.
UsuńGdyby Lucas nie miał najbliższych, to niewiadomo co by mu chodziło po głowie. Wsparcie przyjaciela niewątpliwie Lucasowi pomoże.
Lucas się obwinia, bo ten wypadek widział i wmawia sobie, że mógł przecież coś zrobić, a nie zrobił tego.
Ślicznie Ci dziękuję za miłe słowa;*
och... bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział. omal nie się nie popłakałam czytając o emocjach, które targały Lucasem. Bardzo, bardzo mu współczuję. To wielki ból, kiedy tracimy kogoś bliskiego. jak ktoś tego nie przeżył, to nawet niech nie próbuje sobie tego wyobrażać. I ten moment z sekretarka. poczułam, jak w moich oczach zakręciły się łzy.
OdpowiedzUsuńLucas ma teraz ciężki orzech do zgryzienia. Nie powinien się obwiniać za śmierć Camile, ale wiadomo, że to normalna rzecz dla niego. Mam nadzieję, że Seline stanie na wysokości zadania i przywróci mu radość życia.
Pozdrawiam i cieszę się, że wpadłaś również do mnie :)
Ciesze się bardzo, że wywarłam tym rozdziałem u Ciebie tyle odczuć. Lucas teraz przeżywa najgorsze chwilę, sama mu współczułam, kiedy pisałam ten rozdział. Tak, osoba, która nie przeżyła takiego uczucia, nawet nie wie ile to bólu sprawia.
UsuńObwinia się, bo był na miejscu zdarzenia i myśli, że mógł przecież coś zrobić, a on nic nie zrobił. Ale tak, gdy Lucas pozna Selinę, jego życie diametralnie zmieni się na lepsze;)
Ślicznie Ci dziękuję za tak miłe słowa:* Cieszę się, że i do mnie wpadłaś;)
Tak długo pisałaś o Selinie, że zupełnie zapomniałam o Lucasie!
OdpowiedzUsuńNie marudź, że ten rozdział jest opisowy - mi się bardzo podobało. Tak realnie oddałaś ból i cierpienie Lucasa, że zrobiło mi się żal chłopaka. Chciałabym go móc przytulić i pocieszyć. Biedak.
Koniec genialny. Byłam przekonana, że na samym koniuszku odezwie się telefon, a w słuchawce rozbrzmi głos Seliny. Chociaż wiem, że to niemożliwe, bo przecież biorcy organu i rodzinie dawcy nie mówi się, kto jest kim, kto dostał serce, a kto je dał.
No i ciekawa jestem, co stanie się po tym półrocznym przeskoku. Zastanawiam się również, w jakich okolicznościach Lucas i Selina spotkają się i czy mężczyzna pokocha ją od pierwszego wejrzenia tak, jak stało to się z Camile.
Cóż... pozostaje mi tylko czekać do kolejnego rozdziału ;)
Tak, jeśli chodzi o rodzinę dawcy a biorcą organu, to się o tym nie mówi, ale jeszcze o tym wspomnę, i to nawet będzie w następnych rozdziałach;)
UsuńJak się spotkają, to tu zamilknę. Mam to napisane już i powiem szczerze, że nie mogę się już doczekać, kiedy dodam ten rozdział;)
Ślicznie Ci dziękuję za tak miłe słowa;*
muszę to napisać. nowy szablon jest obłędny!
OdpowiedzUsuńteż tak sądzę ;)
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńZabrałam się za czytanie, uwiedziona szablonem Elfaby, który jest naprawdę piękny :) No to postanowiłam sobie troszkę nadrobić, a skoro notek nie było dużo, to tak też zrobiłam.
Bardzo dobry rozdział! Niesamowicie malujesz emocjami, byłam bliska mocnego wzruszenia gdy tak opisywałaś uczucia targające Lucasem. Rozumiem ból, jaki musiał czuć po stracie ukochanej osoby. Sama niedawno przeżyłam taką tragedię i naprawdę nikomu jej nie życzę. To okropne, wyrywające wnętrzności uczucie.. I nie można przed nim uciec.
Mam ogromną nadzieję, że przestanie się obwiniać za śmierć Camile. To naprawdę jest chyba najgorsze, gdy jeszcze obarczamy siebie tym, co się stało.
No i liczę, że dzięki Selinie trochę ulży mu cierpień.
Pozdrawiam i życzę weny :*
[ oszukujac-wspomnienia.blogspot.com ] - Dopiero zaczynam, zapraszam :)
To jest okropne przeżycie, gdy tracimy kogoś bliskiego, też to przeżyłam, więc po części wiem, jak czuje się Lucas. To jedynie czas może pozwolić na chwilowe zapomnienie, a Selina na pewno mu w tym pomoże;)
UsuńDziękuję, że zainteresowałaś się opowiadaniem;* Szablon Elfaby rzeczywiście jest przepiękny;)
Pozdrawiam:*
Dobrze zanim standardowo przejdę do tego, co moje paczałki zabolało - wreszcie podoba mi się pierwszy akapit! Brawo! Widać, że coś się w Tobie tli!:)
OdpowiedzUsuń"zbyt za późno." - zbyt albo za, decyzja należy do Ciebie
"Nie cierpiał tego, że stał się taki słaby, mierny, pozbawiony normalnego, ludzkiego zachowania." LUDZKIEGO ZACHOWANIA? No właśnie zachowuje się po ludzku, właśnie w tym momencie, ukochana mu umarła! Jest teraz najbardziej żywą postacią w całym opowiadaniu, a Ty wyjeżdżasz mi z czymś takim:O
"przytulił przyjaciela do siebie" - do siebie?
"Wyminął swojego przyjaciela, nie chcąc tego słuchać." - a tutaj nie wiedziałam kto kogo winił, bo zmieniasz podmiot raz za razem, a czytelnik się gubi.
"Nikt z tu obecnych nie miało" - nikt nie miał pojęcia
"modelki są do siebie krytycznie nastawieni" nastawione
"Ten obraz z wypadku wciąż nie chciał mu się zmazać z pamięci." - Obraz wypadku wciąż nie chciał wymazać mu się z pamięci... Sama nie wiem, oba zdania brzmią dziwacznie, coś tu nie gra, wiesz?
"Nadjeżdżający samochód za zakrętu…" - Nadjeżdżający za zakrętu samochód
"wdychając ciepłe powietrze panujące na dworze." panujące na dworze powietrze, em, nigdy się z czymś takim nie spotkałam, nigdy zaduch może panować, ale powietrze?
"A może to znak, że musiał gotować się w tym czarnym odzieniu? Taka kara za to, że to przez niego tam leżała, że to on był odpowiedzialny za jej nagłą śmierć i musiał stać nad jej trumną." - Ale z niego dupek - Myśl Marzycielki, a wiesz Dusiu dlaczego? Bo ten gościu przed momentem rozpaczał nad śmiercią ukochanej, a nagle, uwaga, on rozpacza, bo musi być ubrany na czarno... Jeżu!
"i zastawił" - zasłonił
Cóż powiem tak - rozdział lepszy od tego, co dotychczas tu czytałam, ale niszczysz wszystko wplatając np. "Ludzie odruchy". Tutaj nie brakowało emocji. Była chęć śmierci, wyrzuty sumienia - chociaż tych moim zdaniem za mało, brakowało mi tych myśli, że to przez Lucasa modelka zginęła, brakowało mi żalu rodziców, jeszcze większego, jakiegoś zawodzenia, lamentów - jak to na pogrzebie, ale ogólnie nie było źle, poprawiłaś mi lekko nastrój, że nie muszę ciągle pisać o złych rzeczach, a mogę wreszcie pochwalić :D