niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 5



Koniec łez, koniec ich, nie ma już płakać czym
I tak przecież mija czas, mija, więc może by
Podnieś się i zacząć żyć? Od nowa, jeszcze jeden raz.
Varius Manx – Tyle siły mam



26 październik 2012 rok. Piątek.

Lucas powoli wracał do normalnego życia. Całą pustkę po stracie narzeczonej starał się wypełniać w pracy. Godzinami przesiadywał w firmie, by zatuszować wszelki ból. Dla niego życie towarzyskie się skończyło, liczyło się jedynie to, aby jego firma miała same zyski. Nie bez powodu został kierownikiem ds. reklamy w największej korporacji marketingowej w Nowym Jorku, po prostu wygryzł konkurentów, będąc najlepszym ze wszystkich. To on stał się sercem w tym przedsiębiorstwie.

Na samym początku trudno mu było zajmować się czymkolwiek. Zaniedbał przez to wszystko – rodzinę, przyjaciół, pracę – jednak po miesiącu żałoby doszedł do wniosku, że nic na tym nie zyska, gdy będzie tak zamykał się w sobie. Już z rodziną trudno było mu się porozumieć od czasu śmierci Camile, chcieli mu pomóc, a on ich unikał jak ognia. Tak samo źle potraktował Ryana, lecz z nim jako tako kontakt utrzymywał, bo pracowali w tym samym budynku (zajmował się sprawami administracyjnymi w firmie). Jednak prace nie mógł sobie od tak porzucić. Był w stanie wziąć na kilka dni wolne, lecz nie mógł tkwić w domu całe miesiące. Jego szef, John Donaldson, na pewno nie pozwoliłby mu przedłużyć sobie urlopu, za bardzo cenił sobie Lucasa na tym stanowisku.

Nie miał zamiaru zawieść szefa. Pozbierał się i całą swoją uwagę poświęcał intensywnej pracy, gdzie zaczął zawierać wiele kontraktów reklamowych, po których firma zyskiwała ogromne sumy pieniędzy. Był najlepszy, więc nie chciał, aby jego reputacja na tym ucierpiała. Wiedział, że Camile nie darowałaby mu, gdyby zaniedbał pracę z jej powodu. Przebywał w firmie więcej godzin niż pozostali pracownicy, nie opuszczał swojego stanowiska i ciągle przesiadywał w OCTOS, będąc zawsze w zasięgu ręki.

Lecz na dzisiaj musiał skończyć swój dzień. Wskazówki zegara wskazywały już pięć po czwartej, dlatego powoli zaczął sprzątać swoje biurko. Zamknął aktualne programy w laptopie, który został po chwili wyłączony, wszystkie potrzebne papiery i teczki położył do szuflady, zabezpieczając je osobistym kodem, po czym na chwilę podszedł do okna, z którego widział całe miasto.

Jego gabinet znajdował się na trzydziestym ósmym piętrze, w czterdziestopiętrowym drapaczu chmur. Widok stąd był niesamowity; mógł widzieć każdy ruch osoby, która spacerowała w odrębnie Central Parku. Lucas zachwycał się, że OCTOS został zbudowany w tak pięknym miejscu na Manhattanie. Przyroda go definitywnie uspokajała i powodowała tym, że ciągle wpadał na świetne pomysły. Czasami nawet opuszczał gabinet, aby udać się w to miejsce i pomyśleć nad zawodowymi dylematami. To miejsce stało się dla niego magiczne, bo zawsze znajdował rozwiązania, dla niego nie było rzeczy niemożliwych.

Pomieszczenie, w którym rezydował mężczyzna, miało dużą przestrzeń. Naprzeciw wejścia stało antyczne, szare biurko, czarny, skórzany fotel oraz dwa krzesła dla gości obite popielatym materiałem. Podłoga wyłożona była jasnobrązowymi panelami, a ściany zostały pomalowane czekoladową farbą, na których wisiały dyplomy oraz różne plakaty z reklam, wyprodukowanych przez jego firmę, umieszczone w brązowych ramkach. Po lewej stronie prezentował się czarny regał z wieloma segregatorami, brązowy wieszak, na którym wisiał jedynie jego czarny płaszcz, beżowa sofa oraz szklany stół, a po prawej wstawione były od góry do dołu szyby, przy których stał Lucas i wpatrywał się w zatłoczone miasto.

Zastanawiał się teraz, czy uniknie o tej porze korków. Raczej nie, stwierdził po dłuższym zastanowieniu. Nowojorskie ulice zawsze były o czwartej popołudniu ściśnięte przez samochody. Nie był przyzwyczajony wyjeżdżać tak wcześnie z pracy, bo zwykle wracał do domu o dziesiątej wieczorem. A nawet się zdarzało, że przesypiał noce na tej niewygodnej kanapie, lecz robił to dość rzadko, nie chciał zostawiać Diany samej na cały dzień.

Wziął głęboki wdech, po czym odwrócił się od szyby. Nie mógł już dłużej siedzieć w biurze, musiał wreszcie stąd wyjść. Złapał w dłoń kluczyki od samochodu oraz od mieszkania, które miał na swoim biurku, wziął z wieszaka płaszcz i wyszedł z pomieszczenia. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, jego sekretarka oderwała się od papierkowej roboty, spoglądając na niego, po czym wstała z czarnego fotela. Kobieta była młoda, bo zatrudniona została zaraz po zakończonej edukacji, czyli dwa lata temu. Czarne włosy miała spięte w koński ogon, a jej uszy zdobiły małe, białe klipsy w kulistym kształcie. Ubrana była elegancko; czarna garsonka z białą bluzką pod spodem oraz luźno założona na szyi biała apaszka. Na pociągłej twarzy miała lekki makijaż; szare cienie na powiekach, delikatnie podkreślone rzęsy czarnym tuszem oraz błyszczyk na ustach.

Czarnowłosa stała obok dużego, zaokrąglonego biurka, na którym znajdowały się przeróżne papiery oraz potrzebne urządzenia do wykonywania pracy sekretarza. Obecnie Joan Edwards zajmowała się sama jego sprawami, bo od dwóch tygodni prawdziwa sekretarka Lucasa, panna Wilcom, która była z nim od początku został kierownikiem, znajdowała się w szpitalu po operacji jelita. Lucas myślał, że ta niedoświadczona jeszcze w świecie pracy dziewczyna, nie poradzi sobie z tak ważną funkcją sekretarki, ale pomylił się. Okazało się, że panna Edwards to bardzo ułożona i pracowita kobieta, nawet po części przypominała jego, gdy to on starał się wypaść dobrze w swojej pierwszej pracy.

- Wychodzę – odparł, a czarnowłosa popatrzyła na niego z zaskoczeniem.  – Jeśli byłyby jakieś trudności lub dzwoniliby jacyś ważni klienci, jestem pod komórką.

- Dobrze, panie Johnson – odezwała się. – Zajmę się wszystkim.

- Liczę na to – odparł z lekkim uśmiechem. – Miłego dnia, panno Edwards.

- Miłego dnia, szefie.

Nałożył płaszcz, po czym podszedł do windy, naciskając na guzik po prawej stronie, by ją przywołać. Pojawiła się szybko, wsiadł do niej i nacisnął przycisk z numerem minus jeden, gdzie znajdował się podziemny parking. Po chwili szedł żwawo po betonowych alejach, i gdy tylko wkroczył na sektor B, od razu zauważył swojego srebrnego mercedesa cls coupe. Otworzył auto, które zapiszczało dwa razy, sygnalizując tym, że został odblokowany, po czym wsiadł za kierownicą, lekko zatrzaskując drzwiczki. Włożył kluczyki do stacyjki i odpalił silnik.

Tak jak przeczuwał, gdy tylko wjechał na manhattańskie ulice, musiał stanąć w długim korku. Lucas musiał zahamować z piskiem tuż przed stojącą żółtą taksówą, po czym wziął głęboki wdech i wydech. Tylko spokojnie, pomyślał, aby niepotrzebnie się denerwować. Czas leciał, a ulica wciąż tkwiła w wielkim tłoku. Policzył do dziesięciu, by nie nacisnąć na klakson ze zdenerwowania. Stał już w tym korku dobre piętnaście minut, a tu z ledwością przesuwał swoje auto do przodu. Rozglądał się na boki, czy mógłby jakoś ominąć ten straszny korek, lecz z jednej i z drugiej strony stały samochody i nie miał możliwości przeciśnięcia się przez ten tłum.

Z nudów włączył sobie radio, gdzie od razu usłyszał piosenkę, ostatnio dość popularnej piosenkarki, Adele – „Someone Like You”. Przesłuchiwał się piosence, a wkrótce zaczął cicho śpiewać wraz z wokalistką. Czas minął mu szybko w korku, kiedy jego myśli zaprzątane były tekstem piosenki. Już po następnych piętnastu minutach, wynurzył się z natłoku i skręcił w pustą aleję, która prowadziła na pobliski cmentarz.

Zamknął samochód, gdy tylko wyjął z tylnego siedzenia żółtego mieczyka – ulubionego kwiatka Camile. Przekroczył próg cmentarza, omijając parę osób, którzy także przyszli odwiedzić swoich bliskich. Szedł między nagrobkami, aż dotarł do tego właściwego, który ulokowany został obok wielkiego dębu po prawej stronie. Mogiła, upamiętniająca Camile, była wykonana z białego marmuru, a jego wierzchołki zostały ostro zaokrąglone. Ukucnął, aby spojrzeć na wyryte, czarne napisy na nagrobku.



Camile Nathasha Smith
ur. 14 lipca 1988 roku
zm. 12 maja 2012 roku

Niech spoczywa w pokoju



Zebrał z ziemi zeschnięte kwiaty i położył na nich świeżego mieczyka. Przeżegnał się, zaczynając odmawiać pacierz, mimo swojego sceptycznego nastawienia do religii, wiadome było, że kiedy tracimy kogoś bliskiego, zastanawiamy się głęboko, gdzie jego dusza powędrowała. Czy przekroczyła bramy niebiańskie? Czy zasnęła wiecznym snem? A może po prostu narodziła się z powrotem pod inną, zupełnie nową postacią? 

Przekonał się tym, że w życiu trzeba było w coś wierzyć, nawet jeśli nie jesteśmy do końca pewni swojej wiary. Bez niej, nasze ścieżki zaczynają być kręte i tworzył się z tego labirynt chaosu i pogubienia. On to zrozumiał, dlatego starał się powrócić do utraconego wierzenia w Boga. To dodawało mu siły i pomogło nie zwariować od pustki, który zagościł w jego sercu. Podczas modlitwy nad grobem narzeczonej, jego serce powoli znajdowało ukojenie oraz spokój.

Wkrótce na ramieniu poczuł czyjąś dłoń. Wzdrygnął lekko, po czym podniósł wzrok, widząc przed sobą matkę Camile, po czym wrócił do pionowej pozycji. Danielle Smith uśmiechnęła się lekko do Lucasa, który odwzajemnił gest, unosząc lekko kąciki ust do góry. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, jak podobna była do swojej córki, mimo iż na pociągłej twarzy kobiety były zmarszczki w okolicach czoła oraz oczu, a na blond włosach pojawiały się gdzieniegdzie siwe kosmyki. Ubrana była w czarne, materiałowe spodnie oraz kremowy płaszcz i ciemną apaszką na szyi, chroniące ją przed zimnem. Mężczyzna zorientował się, że była sama, bez swojego męża Thomasa. Trochę go to zdziwiło, bo zwykle na grób córki przychodzili razem.

- Ja się czujesz, Lucasie? – spytała, przerywając panującą między nimi cieszę.

- W miarę – odparł, spoglądając teraz na mogiłę swojej narzeczonej. Danielle zrobiła to samo. – Powoli zaczynam żyć.

- To dobrze, że się starasz, lecz wiem, że to za mało. Powinieneś przyspieszyć, otworzyć się do ludzi, nie żyć tylko pracą.

- Jeszcze nie potrafię, pani Smith. 

- Potrafisz, sam sobie tylko wmawiasz, że to niemożliwe.

- A pani potrafi żyć? – zapytał ją wprost, spoglądając na nią z lekkim zdenerwowaniem. Wiedział, że przesadził, bo zauważył na twarzy kobiety smutek. Dla niej Camile była wszystkim, była jedyną, ukochaną córką. On mógł dalej ułożyć sobie życie, rozpocząć nowy rozdział, choć nadal nie był wstanie tego zrobić. Zaś oni, jedynie co mogli, to pogodzić się z tym faktem, że ich córka nie żyje, a to na pewno nie było takie łatwe.

- Wiesz, Lucasie – odparła po chwili – kiedy lekarz wtedy zapytał mnie, czy mogą pobrać narządy Camile, od razu powiedziałam „tak”. Wiedziałam, że dobrze robię, bo ona na pewno by tego chciała. Pragnęła całym sercem pomagać ludziom, robiła to za życia i bezwątpienia chciałaby, aby i po śmierci mogłaby w jakiś sposób pomóc. Dzisiaj po raz pierwszy poczułam ulgę, ponieważ zdałam sobie sprawę, że podjęłam naprawdę słuszną decyzję
.
Zamilkła. Po chwili jednak z kieszeni płaszcza wyciągnęła białą kopertę, którą przez chwilę miętoliła w rękach, po czym dała ją Lucasowi. Przyjrzał się papeterii, czytając umieszczone na niej napisy w lewym górnym rogu: Bank Organów w Nowym Jorku.

- Ten list dodał mi otuchy. Myślę, że i tobie przyniesie spokój i powrócisz do dawnego życia. Camile na pewno by tego chciała.

- A czy mogę państwa odwiedzać? – spytał, gdy kobieta kierowała się do wyjścia z cmentarza.

- Zawsze będziesz u nas mile widziany, synu – uśmiechnęła się pogodnie, klepiąc go lekko w ramię. – Zawsze.


~*~


Lucas  prosto z cmentarza pojechał do swojego mieszkania. Na szczęście ulice opustoszały i mógł na spokojnie dojechać do domu w niecałe piętnaście minut. Diana przywitała go w progu, mrucząc i łasząc się do jego nóg, dlatego pogłaskał kotkę, uśmiechając się do niej. Zdjął swój płaszcz, który zawiesił na wieszaku, po czym skierował się do kuchni. Nalał do niebieskiej miski świeżej wody, a do czerwonej dosypał suchej karmy. Kotka podeszła do miseczki z jedzeniem i zaczęła przegryzać swoje chrupki. Brązowowłosy wyciągnął niezjedzone rano kanapki z szynką i serem, po czym usiadł koło blatu, zajadając je.

Wkrótce sobie przypomniał o liście, który dała mu matka Camile. Wyjął ją z tylnej kieszeni spodni, po czym wyciągnął z niej kolejną kopertę, na której ktoś starannym pismem napisał: Bank Organów w Nowym Jorku. Z otwartej już papeterii wyciągnął list i rozwinął go, zaczynając czytać.



Droga Rodzino Dawcy,
słowa nie mogą całkowicie wyrazić tego, jak bardzo jestem łaskawa za dar, który od Was otrzymałam. To dzięki Wam mogę żyć i słuchać, jak z dnia na dzień bije moje serce. To Wy daliście mi szanse na normalne życie. Co noc modlę się do Boga, aby dał Wam ukojenie i spokój po stracie bliskiej dla Was osoby. Wierzę, że ból, jaki nosicie w sercu, powoli się zabliźni, i będziecie mogli rozpocząć nowy etap w swoim życiu.
Dziękuję Wam z całego serca.



Lucas przeczytał list dwukrotnie zanim schował go z powrotem do środka i wsadził kopertę obok gazety, która umieszczona była w małej szczelince, gdzie przechowywał starą makulaturę. Korespondencja biorcy jak najbardziej powinna tam się znaleźć, bo stare wydanie „New York Time” wspomniało o strasznej tragedii modelki.

Po przeczytaniu listu mógł stwierdzić, że pisała go kobieta o bardzo ułożonej oraz wrażliwej duszy. Wyczuł w każdym zdaniu szczerość, dlatego mógł przypuszczać, że pisząca musiała mieć do siebie wyrzuty o to, że ona mogła żyć, gdy ktoś musiał umrzeć. Lecz taka była kolej rzeczy. Gdyby nie przeprowadzano przeszczepów, populacja na świecie zmniejszyłaby się diametralnie. Danielle jak najbardziej miała racje, list dawał ukojenie, ale wiedział, że to będzie trwało tylko na jakiś czas.

Nie chciał już jednak sobie tym zaprzątać głowy, bo jutro miał bardzo ważny dzień. Jego firma wprowadzać będzie na ekrany telewizora, na plakatach i bilbordach, nową reklamę perfum Versace. Musiał być w pełni wypoczęty, by spotkać się z ważnymi członkami, do których należą producenci stacji telewizyjnych oraz sami reporterzy. Poszedł do łazienki wziąć szybki prysznic, i od razu gdy wszedł do łóżka, zamknął oczy, słysząc obok siebie mruczenie Diany.


~*~

Ogólnie lubię ten rozdział, końcowy fragment najbardziej przypadł mi do gustu. Mam nadzieje, że i Wam odrobinę się podobało. Następny rozdział będzie chyba długo przez Was oczekiwany, że tak powiem, ponieważ nasi główni bohaterowie się spotkają. Szósty post pojawi się dopiero po moich egzaminach. Dlatego kochani, trzymajcie za mnie kciuki, aby testy były łatwe.

Mam małą zmianę w postaciach. Dzięki Shy mam teraz piękne karty postaci. Dziękuję jej raz jeszcze za ich wykonanie:*

Całuję, Dusia.

25 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A ja się zastanawiam, skąd Lucas wiedział, że to kobieta otrzymała serce Camile. Owszem, w języku polskim byłoby to całkiem zrozumiałe przez końcówki czasowników, ale w angielskim coś takiego nie występuje, natomiast serce chyba może zostać przeszczepione niezależnie od płci? W każdym razie dobrze opisałaś uczucia mężczyzny po odczytaniu listu od Seliny. Nie zareagował zbyt gwałtownie i nie wyklinał biorcy, po prostu przyjął prawdę stosownie i ze spokojem. Przykro mi z jego powodu, że tak ciężko mu stanąć na nogi po stracie ukochanej. Działa jak automat i pewnie jeszcze przez dłuższy czas będzie w tym nieprzyjemnym stanie. Życzę Lucasowi, aby Selina pojawiła się w jego życiu jak najszybciej.... :) Co prawda liczę na jakieś zawirowania, ale między parą musi dojść do zauroczenia! Podobało mi się i czekam na ciąg dalszy ;*

      Usuń
    2. No właśnie miałam kłopot, czy napisać kobieta czy osoba. Jednak po dłuższym zastanowieniu, stwierdziłam, że jak piszę o Polsku, to napiszę "kobieta" :)

      Usuń
  2. Na początek powiem szczerze iż spodobał mi się pomysł z listem odbiorcy do rodziny Camile.
    To na pewno pomoże Lucasowi uporać się z bólem który czuje.
    Widać że ciężko jest mu wrócić do normalnego życia i minie sporo czasu nim mu się to uda.
    Wierzę jednak że w końcu to nastąpi.
    Bardzo mi szkoda Lucasa.
    sama utrata ukochanej była dla niego wielkim ciosem i w ogóle cała sytuacja w której sie znalazł.
    Uwielbiam to opowiadnaie.
    Jest takie prawdziwe i pisane sercem.
    Dzisiaj mało jest takich historii.
    I bardzo śliczny szablon w wykonaniu Elfaby.
    Podoba mi się zdjęcie tej dziewczyny na tle ptaków jak i kolorystyka.

    pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam ^^.
    Nowy Jork jest niewątpliwie pewną zaletą tej historii, ale przy pewnych fragmentach czułam irytację. Ty już pewnie dobrze wiesz, przy jakich, a ja wolałam je pomijać, ponieważ bardzo rażą mnie takie wzmianki.
    Nawet lubię Lucasa. To taki raczej poukładany facet, i bardzo tęskni za swoją utraconą ukochaną.
    Ładnie idzie ci opisywanie Nowego Jorku (<33333333333333), wiem, że też lubisz to miasto. Zawsze mam banana na twarzy, kiedy gdzieś w tekście widzę wzmianki o NY, czy na przykład Central Parku.
    Zastanawiam się, w jakich okolicznościach Lucas i Selina się spotkają. Ten list może być dość przełomowy, może właśnie teraz mężczyzna postanowi odnaleźć kobietę, która dostała serce Camile? Ich spotkanie może wyglądać całkiem ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję Lucasowi, że musi przez to wszystko przechodzić. Jednak uważam, że lepiej, iż wszelkie smutki stara się zagłuszyć pracą niż gdyby miał sam siedzieć w domu i jedynie patrzeć się w sufit. Tak ma do czynienia z innymi ludźmi, którzy mogą wpłynąć na jego zachowanie i pomóc wrócić do normalnego funkcjonowania.
    Mam nadzieję, że list od Seliny pozwoli mu już w pewnym sensie zostawić te przykre wydarzenia za sobą. Chociaż z drugiej strony skoro mają się niebawem spotkać, to różnie może to wszystko się dalej potoczyć.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przybyłam i już komentuję - trochę jestem zawiedziona, że nie było w tym rozdziale ich spotkania. Napaliłam się, a ty trzymasz nas jeszcze niepewności, ale cóż sama takie zabiegi stosuję więc rozumiem :)
    Lucas oddał się pracy - w sumie zrozumiałe i czuć, że coraz bardziej mu przechodzi choć on sam chyba jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Ładnie opisałaś scenę na cmentarzu i tą z listem.
    Cóż więcej mogę dodać? Czekam na kolejny rozdział, jak pewnie wszyscy czytelnicy.
    Pozdrawiam :)
    PS: Powodzenia na egzaminach!

    OdpowiedzUsuń
  6. mam mało czasu, bo za chwilę biegnę na autobus, ale zdążę Ci jeszcze coś napisać.
    rozdział bardzo mi się podobał. widać, że ta tematyka Ci służy.
    Przykro mi z powodu Lucasa. Oddawanie się całkowicie pracy nie jest do końca dobrym rozwiązaniem. wiadomo, lepsze to, niż pociąganie alkoholu, ale jednak facet się niszczy.
    List od Seliny pewnie go jakoś na swój sposób uspokoi i mam nadzieję, że kiedy już ją pozna to znikną wszelkie troski ♥ oczywiście nie za szybko.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mi się przyjemnie czyta O Lucasie, który pracuje w przedsiębiorstwie marketingowym ds. reklamy, skoro ja sama kształcę się na takim właśnie kierunku :D No, to było tak swoją drogą xd A teraz przechodzę do sedna sprawy...
    W sumie nie działo się zbyt wiele, ale za to ukazałaś reakcję rodziny Camile i samego Lucasa to przeczytaniu podziękować od Seliny. Współczuje temu chłopakowi, utrata kogoś tak bliskiego jest naprawdę straszna, ja na pewno bym sobie z tym nie poradziła... Mam za słabą psychikę.
    Rany, już nie mogę się doczekać ich spotkania. Jestem ogromnie ciekawa reakcji Seliny, a raczej reakcji "jej" serca. Na pewno coś poczuje, bo skoro już miała to dziwne ukłucie, kiedy tylko w oddali dostrzegła sylwetkę mężczyzny, to co to będzie teraz... ^^
    To co najbardziej lubię w tym opowiadaniu to nieprzewidywalność. Bo nie mam zielonego pojęcia, co się może między nimi wydarzyć, czy będą razem, czy cała historia zakończy się szczęśliwie czy też nie... :D
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  8. I oto jestem - czysta i z herbatką - przy ostatnim rozdziale do przeczytania dzisiejszego dnia, mam nadzieję, że moje uwagi i poświęcony czas nie pójdą na marne!:D Trzymam kciuki za egzamin! Nie ma się co stresować! Pamiętaj, że będziesz miała (jak ja teraz!) WAKACJE! Jak tylko zdasz, a na pewno sobie poradzisz!:D Nie przedłużając, zabieram się do czytania:)
    "Całą swoją pustkę po stracie narzeczonej starał się wypełniać w swojej pracy." i znowu swoją... Całą pustkę po stracie narzeczonej starał się wypełniać pracą, hmm... chociaż wypełniać w pracy, też ujdzie:)
    "To on był sercem w tym przedsiębiorstwie.
    Na samym początku było" - być x 2 Potem też się pojawia, więc ujawnię mój mały sposobik na powtórzenia mieć/być ctrl + f i wpisujemy był/ albo miał, albo będzie cokolwiek takiego :D i nam pokazuje^^ Zawsze mi to pomaga, gdy już napisałam rozdział, a nie odczekałam jeszcze wystarczającej ilości czasu, by zauważyć błędy:)
    "pracę z jej powodu. Przebywał w firmie więcej godzin niż pozostali pracownicy, nie opuszczał swojego stanowiska pracy" - pracy, pracownicy, pracy
    i ciągle przebywał" - przebywał x 2
    "pięknym miejscu w Manhattanie" a nie na Manhattanie? Chociaż tu bym się nie upierała, ale zawsze w filmach słyszy się "na Manhattanie" XD
    "świetne pomysły, związane z jego zawodem reklamowca." -znowu "Czytelniku..."
    "swój gabinet, aby udać się w to miejsce i pomyśleć nad swoimi" tak jak ja nadużywam wielokropków, tak Ty zaimka swój! Jest go od groma! CTR + F!
    "było magiczne, bo zawsze znajdował rozwiązania, dla niego nie było rzeczy niemożliwych.
    Pomieszczenie, w którym rezydował mężczyzna, był" - był x 3
    "różne plakaty z reklam, wyprodukowanych przez jego firmę, umieszczonych w brązowych ramkach." umieszczone w brązowych ramkach, traktuję wyprodukowanych[...] jako wtrącenie, więc odnosimy się do poprzedniej części, czyli musimy odpowiednio odmienić:)
    "na dość długie dni i noce." ? Dość długie dni i noce? To co on ciągle tam był? Nie chciał zostawiać Diany samej na cały dzień? Nie łatwiej?
    Tak teraz się zastanawiam - lubisz czarny? Bo prawie każdy Twój bohater ma coś z nim związanego...
    "była z nim od początku odkąd został kierownikiem" albo od początku, albo odkąd[...]
    "Pewnie zdziwiła się" - hm... mam wrażenie, że Twój narrator jest wszech wiedzący, a tu proszę... nie jest pewien?
    "gdzie znajdował się tam podziemny parking" znajdował się, po prostu...
    "Tak jak przeczuwał, gdy tylko wjechał na manhattańskie ulice, samochody utkwiły w długim korku." - gdy on wjechał? To jest z niego dobry hultaj, tak wjeżdżać i korki robić!
    "Czas minął mu szybko w tym korku" - serio? W tym korku? Znowu "czytelniku..."


    "To dodawało mu siły i nie zwariował od pustki, który zagościł w jego sercu." te i tak średnio tam... To dodawało mu siły i pomagało nie zwariować, a wiesz czemu bo wydaje się, że To dodawało mu i nie zwariować, pamiętaj, że po i wyliczasz, więc coś musi się odnosić do czegoś:)
    "Lucas pojechał do swojego mieszkania prosto z cmentarza." Lucas prosto z cmentarza
    "łasząc się pod jego nogami" - pod nogami? Hm... może do jego nóg? Bo pod nogami, to od razu pomyślałam, że jest pod stopami XD
    Hm, tamten rozdział był lepszy, ten chociaż nie jest jakiś strasznie zły, nie do końca mnie ujął. Zauważyłam, że opisujesz bardzo dużo prozaicznych czynności, które nie wprowadzają nic do fabuły, a wręcz są takimi upychaczami. Ale muszę przyznać, że ten rozdział czytałam z dozą przyjemności, czasem coś zgrzytało, ale ogólnie całkiem dobrze:) Czasem zdarza Ci się lawirować wokół jednego tematu, wciąż do niego wracasz i wracasz - jak opisywałaś tę pracę Lucasa - ją i radzenie sobie jego w niej. Hm, to chyba koniec moich uwag, ale ogólnie jestem ciekawa jak opiszesz ich spotkanie, mam wielką nadzieję, że to nie będzie sztampowe, że czymś mnie zaskoczysz.
    Pozdrawiam, trzymam kciuki za egzaminy i ściskam!:)

    [dzikie-anioly]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że nico zaskoczyło mnie to, że pomimo tylu błędów, niejasności, to jednak chcesz tu być. Zaskoczyło mnie to bardzo, bo pomyślałam, że po Prologu, już przestaniesz czytać.
      Przyznam się, że na początku Twoje komentarze... mnie zabolały. Zastanawiałam się, czy je usunąć, jednak zauważyłam, że wkładasz w to dużo pracy, aby mi to poprawić. Potem zauważyłam w komentarzach, że nie robisz to tylko, aby mnie urazić, więc kamień spadł mi z serca.
      Trzeci i Czwarty rozdział były poprawiane przez moją Betę, więc pewnie dlatego wydały Ci się lepsze. Nie sądziłam jednak, że jeszcze tyle błędów jest, bo przecież mam osobę do tego, aby mi to sprawdzała. No chyba, że u mnie jest tak źle.
      Powiem tak, mój styl raczej się nie zmieni. Jestem zwykłą amatorką, po prostu lubię pisać i odrywa mnie to od szarej rzeczywistości. Skupiam się bardziej na interpunkcji, tutaj trochę się dokształcam, bo w moim zawodzie będzie to potrzebne, dlatego też prowadzę te blogi;)
      Mimo wszystko dziękuję Ci z całego serca za wytknięcie mi tych błędów, że poświęciłaś na to czas. Teraz nie dam rady tego wszystkiego poprawić, bo mam teraz sporo nauki, ale jak tylko znajdę wolną chwilę, to poprawię błędy na pewno;)
      Dodaje Twój blog do linek.

      Pozdrawiam serdecznie:*

      Usuń
    2. Nie martw się, ja też tak mam! Poprawiam, ktoś poprawia, a potem jeszcze coś się i tak zdarza. Jeśli tego nie robisz, polecam, abyś czytała tekst na głos, wtedy wyłapiesz właściwie te wszystkie błędy, które ja zauważyłam, a że gdzieś tam widziałam w Twoim komentarzu, że masz tych rozdziałów już więcej, to wcześniejsze sobie odleżały troszeczkę, więc może już masz te "świeżą" głowę, by je przeczytać i poprawić:)
      Och! Wybacz, że to tak wyglądało, ale nie miałam na celu sprawić Ci bólu - moje poprawianie, to bardziej oznaka sympatii, gdy widzę, że ktoś lubi pisać, że czepię radość z tego i chce dawać ją czytelnikom, to chcę, by jego tekst bym lepszy:) A, że miałam czas, to pomyślałam, że trochę skomentuję:) Cieszę się, że jednak ich nie wykasowałaś - wulgaryzmów czy niemiłych rzeczy tam raczej nie było, prawda?:)
      Osoba sprawdzająca osobie sprawdzającej nierówna, ja przyznam się szczerze sprawdzam, daje potem do sprawdzenia, sprawdzam i jeszcze jednej osobie, ale jak się okazuje literówki wciąż często pozostają;)
      Nie jest źle, po prostu często masz problemy z szykiem zdań, ale widzisz - nie ma ortów, literówki może mi umknęły, może ich nie było, a powtórzenia zdarzają się każdemu:)
      Nie ma za co, trzymam kciuki i za wenę, i za egzaminy!:)
      Ja również!:3

      Usuń
    3. Właśnie nie było wulgaryzmów, dlatego postanowiłam w spokoju doczytać Twoje komentarze do końca;)
      Dziękuję za radę;* Ktoś mi już wspominał, że właśnie mam problemy z szykiem, dlatego mam Bety w moich opowiadaniach, jednak tą rada, czytanie na głos, wezmę głęboko do siebie;)

      Usuń
    4. To dobrze^^ Wiem, że krytyka boli, gdy zazwyczaj czyta się stale pochlebne komentarze - a tak właśnie jest w blogosferze zazwyczaj... Ja kiedyś dostałam kubłem zimnej wody i teraz staram się dostrzegać miejsca, gdzie mogę być lepsza i przy okazji pokazywać innym ich błędy jak to kiedyś mi ktoś zrobił i naprowadził na odpowiednie tory:)
      Jeszcze się odniosę do Twojego poprzedniego komentarza - nawet jeśli jesteś amatorką, Twój styl ulegnie zmianie, uwierz mi, on będzie ewoluował:)Ja też piszę do przyjemności, nie uważam siebie za genialną w tym, co robię, po prostu pisanie to moja pasja, a patrząc na stare opowiadania i te nowsze wyraźnie widać, że mój styl stale ulegał metamorfozie :D
      Cieszę się, ktoś mi to kiedyś poradził, bo miałam problemy z zaimkami, z być/mieć, a moje zdania były długości nowojorskiego metra i sens gdzieś uciekał, wiec teraz polecam innym xD
      I dziękuję za dodanie do linek! Bardzo mi miło:3 Ja też to uczyniłam, miałam wcześniej, ale że jestem leniem... I kilka kliknięć to dla mnie problem... zrobiłam to przed momentem^^" A jeśli będziesz miała czas to zapraszam do siebie, chociaż moje opowiadanie zdecydowanie różni się tematyką od tego, co tworzysz^^"
      Ale ze mnie gaduła, przepraszam!

      Usuń
    5. W sumie mój styl się poprawił, bo Pamięć Jej Serca to nie moje pierwsze opowiadanie, dlatego widzę różnicę co było kiedyś, a co jest dzisiaj. Ale może i masz racje, może jeszcze się doszlifuję, może to i się stanie dzięki Tobie:)
      Zamierzam po wakacjach jakoś założyć kolejnego bloga, o tematyce kryminalnej, więc jakby nie było problemu, a miałabyś czas, to może pomogłabyś mi wtedy przy błędach?
      Twoje opowiadanie rzeczywiście trochę się różni od mojego, za bardzo nie wiem jaki to gatunek... piszesz, że o gangach, czyli taka sensacja... jak sensacja to spoko^^ Zajrzę jak już będę mieć Wakacje:)

      Usuń
  9. No, widzisz!:) Tak zawsze jest, znam to z autopsji:D Im więcej pracy, wysiłku, napisanego tekstu, tym styl się zmienia:)
    Jasne! Bardzo chętnie, lubię kryminały - sama ich nie piszę, bo moim zdaniem są trudne do ogarnięcia, ale czytam z przyjemnością. Śmiało się do mnie z zgłaszaj więc z tekstami wszelakimi:) hmm... z gadu-gadu rzadko ostatnio korzystam, ale 13091797 - to mój numer, więc jeśli chcesz coś podesłać, możesz tam:) Zazwyczaj jestem na niewidoku.
    Ja sama mam problem z określeniem, co to jest xD aleee... ^^ Ja już mam wakacje więc sobie serwuję po blogosferze - nie było mnie tutaj od... października? tak, a teraz znowu się myszkuję tu i tam:3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to dziękuję Ci ślicznie, że mi pomożesz:* Kryminały są trudne, nie powiem, bo już raz pisałam, dlatego zamierzam do drugiego opowiadania jakoś się przygotować, z Twoją pomocą może to nawet wypalić^^
      Na gg zawsze też jestem na niewidoku, ale zapiszę numer, to się odezwę, jak już będę coś miała, bo jak na razie mam tylko plan wydarzeń i różne pojedyncze przemyślenia w brudnopisie:)

      Usuń
    2. Skoro pokładasz we mnie nadzieję, to będę musiała się spiąć:D
      Powinnaś sobie to wszystko ładnie przemyśleć, bo kryminały muszą mieć efekty zaskoczenia, jakieś zwroty akcji, no, pamiętaj o zagadce! Ona najważniejsza, dobra intryga to połowa sukcesu:)
      Śmiało, śmiało, będę czekać:D

      Usuń
    3. Będę pamięć;) Choć w sumie pierwsza sprawa będzie mieć na celu główkowania:) Większe zwroty akcji planuje przy następnych sprawach:)

      Usuń
    4. Ale tak czy inaczej, intryga być musi!^^ Radziłabym poczytać jakieś kryminały - polecam "Ślepy strach" :D
      Czeka, czekam więc na to co wymyślisz, no^^ I niech czas Twojego tworzenia przyjdzie szybko:)
      P.S. Na początku myślałam, że masz na imię Klaudia - jak ja, bo w mojej rodzinie często mówią na mnie Duśka xD

      Usuń
    5. Historia z nadaniem tego nicku jest taka, że nawet nie wiem, jak na nią wpadłam^^ Było to jakoś w gimnazjum^^

      Usuń
  10. Dopiero teraz znalazłam czas na przeczytanie rozdziału. I szczerze? Nie mam kompletnego pomysłu, co napisać w komentarzu. Więc będzie trochę krótszy ^^
    Strasznie współczuje Lucasowi jego straty. Pozbierał się jako tako, ale znowu rzucił w wir pracy. Why? Rozumiem, że kochał swoją narzeczoną, ale ona już odeszła. Siedzi, ciągle o niej myśli i nie może się z jej śmiercią pogodzić. Czasami zastanawiam się, dlaczego nawet ci, co są dobrzy w życiu odchodzą. Camille nie zasługiwała na śmierć. I nie płaci za to tylko ona, ale i jej bliscy. Ale przynajmniej uratowała wiele istnień. Nie dziwię się, że ten list poprawił Lucasowi nastrój. Ta kobieta dobrze zrobiła pisząc do nich.
    Jestem ciekawa, czy w końcu się pogodzi z jej śmiercią.

    Ściskam, Donna W.
    [ trzy-wspomnienia ]

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam. Z małym opóźnieniem, ale przeczytałam ;D
    Zacznę od drobnego szczegółu, który zauważyłam, gdy wspomniałaś o nowych kartach bohaterów - na karcie Camile jest napisane, że urodziła się 23.01.1985, tymczasem na nagrobku jest napisane 14 lipca 1988 ;D Chyba jakiś chochlik się wdarł do aktu urodzenia :D
    Co do rozdziału... Cały czas czuć w powietrzu smutek po śmierci Camile, mimo że Lucas powrócił do normalnego trybu życia. Już trochę mam dość tego ciągłego żalu i smutku i z niecierpliwością czekam na boom - spotkanie Lucasa i Seliny.
    Na początku myślałam, że to sekretarka da Lucasowi list od Seliny, lecz gdy pożegnali się, zrozumiałam, że tak właściwie Lucas nie był rodziną Camile i to nie do niego był zaadresowany list. Niemniej jednak to ładnie ze strony matki Camile, że dała niedoszłemu zięciowi ów list. Swoją drogą ciekawa jestem, jak państwo Smith zareagują na nową kobietę w życiu Lucasa. Mam nadzieję, że nie zarzucą mu, że zbyt wcześnie pozbierał się i znalazł sobie pocieszenie w ramionach innej.
    Cóż, tyle pytań, a tak długo trzeba czekać na odpowiedź :D
    Powodzenia na egzaminach!

    OdpowiedzUsuń
  12. jak tylko znalazłam się na tym blogu i przeczytałam co nieco o nim, to stwierdziłam, że muszę przeczytać rozdziały, a wtedy jak na złość burza se przyszła i było darcie "wyłącz, bo xxx strzeli " ;p no ale ok, jestem teraz i zabieram się za czytanie. wg to ps. kocham "chirurgów". :)
    wiesz, twoje opowiadanie przypomina mi zwykły harlequin, który od już dłuższego czasu nie chce dać mi spokoju (w sensie, że tak mi się spodobał). podoba mi się zawarty w nim na końcu happy end no i ta szczera miłość, która przetrwa wszystko... przez to stwierdziłam, że jestem romantyczką ;p no, ale ja o twoim blogu miałam zamiar mówić, a nie o sobie, a więc tak jak już wspominałam to moje klimaty (w sumie dużo mam tych "swoich klimatów") i nie mogę się doczekać rozdziału, w którym głowni bohaterowie się spotkają, a miłość zacznie między nimi rosnąć :) oczywiście zapewne na początku nie będzie wielkiej miłości, ale jakaś obojętność (czy coś w tym stylu), czyż nie? no ale ok, siedzę cicho, okaże się co i jak później ;p wg to wracając do wątku to żal mi z lekka lucasa, który stracił kogoś kogo kochał, nie odczułam takiego uczucia, ale widziałam go nie raz, dlatego jestem w stanie zrozumieć jego postawę, ale pociesza mnie fakt, że selina uleczy jego serduszko!
    na takie zakończenie to powiem, że dodaję się do obserwowanych, bo chcę! haha. ok, bo mi się podoba :)

    a teraz, to pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy