Pytań,
które bolą nazbierało się
A odpowiedzi nie dał nikt...
A odpowiedzi nie dał nikt...
Powiedz,
czemu łatwo tak
Potrafimy
ranić?
A o wiele trudniej jest
Po prostu... wybaczyć?
A o wiele trudniej jest
Po prostu... wybaczyć?
TSA – Spóźnione pytania
17
listopada 2012 rok. Sobota.
Od czasu gdy Lucas zabrał Selinę
na pierwszą randkę, minęły dwa tygodnie. Od tamtej pory mężczyzna czuł, że
żyje. Świat stał się dla niego barwniejszy, uśmiechał się, co wyprowadzało jego
podwładnych z pantałyku. Zdecydowanie ta kobieta odmieniła jego życie. Każdy
wolny czas wolał spędzać z Seliną niż siedzieć do późna w biurze i ślęczeć
nad papierami, jak to robił dotychczas. Nie brał już na swoje barki mnóstwo
zadań do wykonania, dzielił je z innymi pracownikami.
Następna
kampania była bardzo ważna, gdyż miała charakter pomocy dla dzieci chorujących
na raka. Założyciele fundacji „Zielonej Nadziei”, Patrick oraz Andrea
McDaniels, po tym jak ich dziesięcioletnia córeczka Charlotte wygrała walkę z
rakiem, postanowili pomóc także innym dzieciom, którzy potrzebują wsparcia w
walce z tą chorobą. Kiedy to małżeństwo zjawiło się w firmie, Lucas doszedł do wniosku, że
musi wziąć się za realizacje tej reklamy. Donaldson zbytnio nie chciał się
angażować w taki rodzaj kampanii, ale Johnson przekonał go, że OCTOS na tej
reklamie zyska niż straci. Nie krył się z tym, że bardzo podobało mu się to, co
ci ludzie robili. Wiedział, że Camile byłaby zachwycona, gdyby dowiedziała się,
że podjął się tak ważnego przedsięwzięcia – kobieta zawsze pomagała
potrzebującym.
Czuł
w głębi, że tak właśnie jest, że pochwala jego dotychczasowe decyzje. Spoglądał
na grób narzeczonej i mówił jej o tym, co się wydarzyło w jego życiu. Nie mógł
pominąć też kwestii o Selinie. Podzielił się wraz z Camile o tej cudownej
osobie, którą spotkał na swojej drodze. Gdy opowiadał o niej ukochanej, poczuł,
że rozpoczyna nowe życie, że zamknął pewien rozdział, który nazywał
przeszłością, a otworzył nowy, skupiając się teraz na przyszłości. Musiał także
przyznać, że ciężar, który uciskał jego serce z powodu tęsknoty za narzeczoną,
spadł, czując tym samym niebywałą ulgę. Jednakże wiedział, że i tak jakaś jego
część będzie tęsknić za Camile. Tego nie zdołał definitywnie wymazać ze swojej
pamięci, to było silniejsze od niego.
Selina
to rozumiała, nie miała do niego żadnych pretensji na temat tego, że w jej
obecności wspominał o Camile. Bardzo lubiła o niej słuchać, co niezwykle
ucieszyło Lucasa – był wielkim szczęściarzem, że spotkał tak niebywałą kobietę.
Dlatego nie mógł się już doczekać kolejnego spotkania. Jutro Selina obchodziła
swoje dwudzieste czwarte urodziny, toteż postanowił zabrać ją na kolację,
podarować podarunek oraz sprawić niespodziankę.
Johnson
dowiedział się o problemie finansowym biblioteki Seliny. Miał okazje zobaczyć
ten lokal i musiał przyznać, że temu pomieszczeniu przydałby się wielki remont,
więc postanowił zaproponować jej, że odmieni to miejsce i sprawi, że do tej
biblioteki wreszcie przybędzie więcej ludzi niż dotychczas. Co jak co, ale na
marketingu doskonale się znał, dlatego nie będzie nic stało na przeszkodzie,
aby mógł zrobić małą rewolucję biblioteki. Wiadome, że młodzież dwudziestego
pierwszego wieku preferuje teraz elektroniczny sposób zdobywania wiedzy – a jak
elektroniczny, to będą potrzebne komputery. W czytelni postawi się parę
okazałych urządzeń, a także kserokopiarkę. Tym sposobem zwiększy swoje obroty,
preferując także usługi techniczne.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że Selina może
się na to nie zgodzić, już wiele raz widział, jak bardzo przeżywała to, gdy coś
jej fundował. Dla niego to nie miało najmniejszego znaczenia, on by nawet tę
rewolucję biblioteki przeprowadził bez jej zgody, jednakże wiedział, że nie może
czegoś takiego zrobić – musiał przedstawić kobiecie tę propozycję. Musiał
przekonać Selinę, aby zgodziła się na jego pomysł.
Odmówił
pacierz, a na sam koniec poprawił żółtego mieczyka, który leżał swobodnie na
nagrobku. Kiedy wrócił do samochodu, zobaczył na ekranie komórki, że jego matka
próbowała się do niego dodzwonić, aż w końcu zostawiła wiadomość, aby się do
niej odezwał. Nie uśmiechało mu się rozmawiać z rodzicielką, ale wybrał numer
matki i nacisnął na zielony przycisk. Po trzech sygnałach usłyszał
prostolinijny głos kobiety.
-
Wreszcie się odezwałeś. Dlaczego nie odbierałeś? Martwiłam się już o ciebie.
Gdy
do Lucasa dotarły jej słowa, jakoś nie mógł uwierzyć w to, co powiedziała.
Chociaż… zanim się nagrała, dzwoniła do niego sześć razy. Może poczuła gdzieś w
okolicach żołądka jakieś ukucie spowodowane zmartwieniem się o syna?
-
Byłem na cmentarzu – wyjaśnił krótko.
-
Lucasie, przyjedź do nas na obiad – odparła po chwilowej ciszy. – Upiekłam
kurczaka w sosie grzybowym, tak jak lubisz.
Nie
był za bardzo zachwycony tą propozycją matki. Jechanie do rodzinnego domu na
obiad powodowało u niego nieprzyjemne ukłucie w żołądku, ponieważ posiłki miały
zawsze charakter milczący. Czasami zdarzało się, że ktoś coś powiedział, ale potem
to… Lucas już nawet nie chciał o tym myśleć.
Nie
chciał jednak zrobić przykrości rodzicom. Już zbyt długo ich olewał, żeby
ponownie się wymigać od spotkania. I kto normalny zrezygnowałby z kurczaka
w sosie grzybowym?
-
Dobrze mamo, wpadnę do was na trzecią.
-
Cieszę się, synu. – Zadziwiły go te słowa, bo wyczuł w nich odrobinę matczynej
miłości. Nie mógł zaprzeczyć temu, że bardzo ucieszył się z tego powodu.
~*~
Tak
jak obiecał, przyjechał do rodziców o trzeciej.
Posesja
Johnsonów znajdowała się w Queens na Hulse Landing Rd. Dom został zbudowany tuż
obok Wildwood State Park – to miejsce, zaraz po Central Parku, przybrało miano najpopularniejszego
miejsca w Nowym Jorku, gdzie młodzież chętnie biwakowała na tych terenach,
chcąc zatracić się w całkowitym zaciszu z dala od miejscowego hałasu. Lucas
cieszył się, że mieszkał tutaj w dzieciństwie, świeże powietrze dodawało mu
pozytywnej energii. Zawdzięczał to wszystko ojcu, ponieważ jako pisarz,
potrzebował ciszy i spokoju, dlatego gdy jego dwie powieści stały się
bestsellerem, wykupił ziemie z dala od miasta i wybudował na nim dom.
Wiedział,
że gdyby przyprowadził do domu Selinę, na pewno by się z jego ojcem dogadała.
Uwielbiała literaturę, więc jak tylko dowiedziała się, że jest synem sławnego
niegdyś pisarza Joego Ronalda Johnsona, nie ukrywała przy tym wielkiego
zdziwienia pomieszanego z fascynacją, ponieważ czytała jego książki. Lucas nie
zdziwił się, że tak zareagowała, on sam przecież nie był miłośnikiem literatury
– czytał jedynie szkolne lektury oraz książki poświęcone marketingu. Obiecał
kobiecie, że kiedyś przyprowadzi ją do domu, by mogła poznać rodziców, pomimo
iż za bardzo nie było mu to na rękę. Zdawał sobie jednak tę sprawę, że musi
kiedyś ją zaprosić do rodzinnego domu. Selina stała się dla niego kimś bardzo
ważnym, dlatego chciał, żeby rodzice ją poznali. Camile zaakceptowali, toteż
żywił tę nadzieje, że w przypadku Seliny sytuacja się nie zmieni.
Lucas
poznał już rodziców Seliny. Kiedy odprowadził ją do domu po ich trzeciej randce,
zaprosiła go na kolację, którą sporządził Maximilian Simmons. Atmosfera, jaka
panowała w mieszkaniu Simmonsów, była pełna miłości i wzajemnej akceptacji,
czego niewątpliwie Selinie zazdrościł, że miała tak cudowną rodzinę. Bo co ona mogła
zastać u niego w domu? Irytujące milczenie, które będzie rozchodzić się po
całym pomieszczeniu, a potem drętwe pytania w stylu: „Kim jesteś z zawodu?”. Przyprowadził Camile, więc wiedział, jak
takie rodzinne spotkania u niego wyglądały. Dlatego miał nadzieje, że
dzisiejszy dzień u państwa Johnsonów minie mu bardzo szybko.
Wysiadł
ze swojego mercedesa cls coupe, uprzednio biorąc do ręki bukiet żółtych tulipanów
dla matki oraz butelkę czerwonego wina dla ojca. Dom posiadał parter, jedno
piętro oraz strych. Budynek został pomalowany purpurową farbą, zaś dach
wyłożony został czarnymi dachówkami. Taras, jak i okna, zostały udekorowanymi
różnorodnymi kwiatami osadzonych w niewielkich donicach. Lucas podszedł do
drzwi wejściowych i nacisnął na dzwonek.
Nie
czekał długo na ich otwarcie. W progu stanęła jego uśmiechnięta matka, co
Lucasa kompletnie wytrąciło z równowagi, bo rzadko kiedy taką widział. Miała na
sobie prostą, bordową sukienkę oraz buty na szpilkach, a blond pasma opadały
kaskadą na jej ramiona – mężczyzna dopiero teraz zorientował się, że włosy
matki nieco podrosły.
-
Witaj, synku – przywitała się, całują go w oba policzki. Był pewny, że pani
Johnson musiała już coś wypić, skoro tryskała entuzjazmem i okazuje wobec niego
uczucia – jakiekolwiek one by nie były.
-
Witaj, matko – odwzajemnił. – To dla ciebie. – Uniósł do góry jej ulubione
kwiaty, na co kobieta otworzyła usta z zaskoczenia.
-
Jakie piękne! – zawołała wesoło, biorąc je do ręki. – Dziękuję.
Przekroczył
próg mieszkania, a następnie ściągnął marynarkę, którą zawiesił na wieszak, po
czym wszedł razem z matką do salonu. Pomieszczenie było sporej wielkości,
ponieważ połączony został z jadalnią, który znajdował się po prawej stronie.
Naprzeciw wejścia prezentował się regał z książkami, brązowy, antyczny kredens
oraz czarny, płaski telewizor, przylegający do brzoskwiniowej ściany. Na
środku pokoju stała brunatna, skórzana kanapa, dwa fotele oraz mały, dębowy
stolik.
Na
jednym z foteli siedział jego ojciec, czytając jak zwykle jakąś książkę, lecz
gdy tylko zauważył, że wszedł do salonu, przerwał lekturę i uśmiechnął się do
syna. Mężczyzna posiadał już siwe włosy, miał owalną, bladą twarz, a także
orzechowe oczy, które Lucas po nim odziedziczył. Joe Johnson ubrał na siebie
czarne, sztruksowe spodnie oraz białą koszulę w szare pionowe paski. Ojciec
uścisnął mu dłoń i lekko poklepał po plecach.
-
Miło cie widzieć, synu – odezwał się, gdy zaprowadził Lucasa do jadalni. –
Dawno nas nie odwiedzałeś.
-
Miałem dużo pracy – wyjaśnił. – To dla ciebie. – Podał ojcu jego ulubione
francuskie wino, na co podziękował mu skinieniem głowy.
-
Zawsze się wymigujesz nadmierną pracą – powiedział starszy Johnson nico
podniesionym tonem głosu, siadając po lewej stronie i kładąc butelkę na stół.
-
Nie osądzaj go, bo już nigdy nas nie odwiedzi, Joe – skarciła męża Elizabeth,
który słysząc to, wywrócił jedynie oczami. Kobieta usiadła naprzeciwko swojego
małżonka, a Lucas zastanawiał się, czy to aby był dobry pomysł, ale zignorował
to, mówiąc sobie, że raczej nie będą urządzać scen przed własnym dzieckiem. –
Lucasie, czemu tak stoisz, usiać wreszcie. – Miał teraz niejasne wrażenie, że
jej dobry humor zniknął niczym bańka mydlana i przywdziała już swoją prawdziwą
twarz. Tak, aktorka z niej niesamowita i zagrała pięknie na jego uczuciach.
Posłuchał
matki, siadając pomiędzy nimi. Gdyby rodzice nie wytrzymali i doskoczyliby
sobie do gardeł, Lucas zawsze będzie mógł ich odtrącać. Pamiętał, jak w święto
Bożego Narodzenia musiał uspokoić rodziców od tych ciągłych ripost, które
między sobą rzucali, dlatego jest już przygotowany na ewentualną sprzeczkę
państwa Johnsonów.
Nikt
nie zabrał głosu, toteż wziął nóż i widelec, chcąc pokroić sobie kawałek
kurczaka, by wreszcie zjeść owy posiłek, ale matka od razu plasnęła go w dłoń.
-
Najpierw modlitwa, skarbie – skarciła go. Lucas odłożył sztućce na bok, karcąc
siebie za to niedopatrzenie, że w rodzinnym domu najpierw trzeba było się
pomodlić, aby potem przejść do spożywania posiłku. Kobieta wyciągnęła rękę po
jego dłoń, a ojciec mężczyzny poszedł za jej śladem – ujął więc je, lekko
przymrużając oczy. Elizabeth odchrząknęła i zaczęła odmawiać modlitwę: – Drogi
Panie Jezu, siądź przy stole z nami, jak kiedyś siadałeś ze swymi uczniami.
Pobłogosław nas i te wszystkie dary, za które podziękowania Tobie składamy.
Niech wszyscy głodni znajdą pożywienie, a ci, co odeszli, osiągną zbawienie.
Amen.*
Podczas
posiłku panowała cisza, co Lucasa nie zdziwiło. Każdy zajęty był konsumowaniem,
a wszelkie drętwe pytania zostały odłożone dopiero po posiłku. Ojciec nalał
wino do trzech kieliszków, po czym spytał go, jak się czuje i czy sobie radzi.
Lucas doskonale wiedział, że mężczyzna martwił się, czy nie zwariował od
tęsknoty za Camile, dlatego szczerze odpowiedział, że u niego wszystko w
porządku. Opowiedział mu trochę o pracy, a potem, gdy znów nastąpiła chwila
ciszy, postanowił podjąć temat Seliny, skoro miał zamiar ją tutaj
przyprowadzić.
-
Chciałbym wam coś ważnego powiedzieć – odezwał się, przerywając to niezręczne milczenie,
na co rodzice spojrzeli na niego nieco zdezorientowani. – Ostatnio poznałem
pewną kobietę, ma na imię Selina. Po paru spotkaniach doszedłem do wniosku, że
bardzo mi na niej zależy, dlatego chciałbym wam ją przedstawić.
-
Nie ma problemu, możesz ją przyprowadzić – odparł Joe, a jego kąciki ust
powędrowały do góry. – Cieszę się, że w końcu kogoś poznałeś.
-
A czym zajmuję się ta dziewczyna? – spytała zaś jego matka.
No
tak, jakby nie inaczej, pomyślał kąśliwie, Elizabeth Johnson zawsze musiała
wyjeżdżać z tym pytaniem. Nie potrafiła przyjąć innej postawy. Pamiętał, jak
wspomniał im o Camile, zadała dokładnie to samo pytanie. Matka Lucasa na
początku była zniesmaczona, gdy powiedział jej, że jest modelką, ale kiedy
widziała, że syn traktował ją poważnie, zaakceptowała kobietę, mimo iż wciąż
nie tolerowała tego, czym się zajmuje.
-
Elizabeth, przestań zadawać mu takie pytania! – krzyknął Joe, podnosząc się z
miejsca. – Jak dziewczyna przyjdzie, to się dowiesz, czym się zajmuje!
-
Nie podnoś na mnie głosu, Joseph! Będę zadawała mu takie pytania, na jakie będę
miała ochotę! – Także wstała z miejsca.
No
i zaczyna się przedstawienie, pomyślał Lucas, potrząsając lekko głową. Nie mógł
uwierzyć, że znów zaczynają się kłócić w jego obecności. Może trzeba było
siedzieć w domu i darować sobie tego kurczaka w sosie grzybowym?
-
Twoje pytania są…
-
Przestańcie! – przerwał kłótnie Lucas, kiedy zobaczył, jak jego rodzice
wymierzają w siebie mordercze spojrzenia. – Mam tego serdecznie dość! – wybuchnął,
wstając od stołu. – Jadę do siebie, bo tam przynajmniej mam spokój. A o
spotkaniu z Seliną jak na razie zapomnijcie. Dorośnijcie w końcu! – dodał na
sam koniec.
Wyszedł
z domu, trzaskając mocno drzwiami. Nim dotarł do swojego auta, usłyszał kolejne
dawki awantur, gdzie rodzice zaczęli obwiniać siebie wzajemnie. I oni mają być
porządnymi katolikami, skoro co chwile słychać obelgi, które rzucają między
siebie? Lucas wsiadł do samochodu, ale zanim odjechał, wziął parę wdechów i
wydechów, aby się uspokoić.
Spodziewał
się, że ten obiad tak się skończy. Nigdy jeszcze nie wychodził z tego domu
zadowolony, zawsze był wściekły. Miał tę nadzieje, że Selina wybaczy mu, że
trochę będzie musiała poczekać na spotkanie z rodzicielami Lucasa. Nie miał
zamiaru dawać rodzicom tej satysfakcji, że po jakimś czasie jego złość minie.
Poczeka, aż rodzice zadzwonią i przeproszą go za to zachowanie albo, i to chyba
by było najlepsze rozwiązanie, przyjdą do niego osobiście. Dopiero wtedy przedstawi
im Selinę.
~*~
*modlitwa nie jest mojego
autorstwa, rzecz jasna, zapożyczyłam ją z jakiejś strony z Internetu.
Mam nadzieje, że mi
wybaczycie długą nieobecność, ale ostatnio mam takiego lenia, że nic po prostu
mi się nie chce. Dopiero teraz zaczynam jakoś się brać za siebie, więc
obiecuję, że nadrobię wszystkie zaległości, jakie mi się zrobiły.
Mój kurs się przeciąga i
nie odbył się we wrześniu. Czaicie to, brakuje JEDNEJ osoby, aby on się
rozpoczął? Mam nadzieje, że do 14 października wszystko się ułoży. Tak więc,
odkąd wróciłam ze wsi, staram się otwierać Worda i pisać. Pracuje jak na razie
nad 15 rozdziałem, gdyby nie moje lenistwo, zapewne opowiadanie byłoby już
skończone. Mam nadzieje, że do końca tego tygodnia zdołam napisać te dwa
rozdziały i Epilog i będę mogła w końcu ruszyć z moim opowiadaniem
potterowskim.
Stworzyłam sondę z
zapytaniem o ulubionej postaci. Zmierzamy powoli do końca, dlatego chciałabym
zobaczyć, który główny bohater przypadł Wam do gustu. Ja swój głosik już
oddałam na Lucasa. Przyznaję, że z jego perspektywy pisze mi się znakomicie. Może
to dlatego, że przeżywa podobne rozterki co ja. W jakimś sensie dałam tej
postaci połowę siebie.
Aha, i postaram się też
wrzucić do końca tygodnia rozdział na Nowojorskich Tajemnicach.
Całuję, Dusia.
Rozdział wyszedł całkiem fajnie ;). Cieszę się, że Selina i Lucas tak szybko zaczęli się dogadywać. Na pewno wpłynęło to na oboje pozytywnie. Myślę, że każde potrzebowało kogoś bliskiego. Fajnie też, że Lucas nie zapomina o Camile. To by było dość podłe, gdyby po poznaniu nowej kobiety tak nagle całkowicie wyrzucił z pamięci poprzednią ukochaną. Jednak obie są różnymi osobami i pewnie każdą kocha nieco inaczej. A skoro Selina lubi słuchać o Camile, to bardzo dobrze. Jest wyrozumiała i zdaje sobie sprawę, że to dla Lucasa bardzo ważne. I ładnie ze strony mężczyzny, że chce jej pomóc przy bibliotece, tylko czy kobieta się zgodzi, aby tyle w nią inwestował? Jest raczej osobą, która nie lubi wykorzystywać innych.
OdpowiedzUsuńRodzice Lucasa są bardzo kłótliwi. Nie dziwię się, że on tak nie lubi do nich jeździć. To nic przyjemnego, ciągle mieć do czynienia z czyimiś sprzeczkami. Na jego miejscu też bym unikała takich drętwych wizyt. W ogóle jego rodzice sami są sobie winni, że Lucas nie chce ich odwiedzać i że tak szybko wyszedł. Szkoda tylko, że pewnie to i tak do nich nie dotrze i nadal będą obstawiać przy swoim.
Ech, mi też się ostatnio nic nie chce. Na koniec wakacji zawsze dopada mnie melancholijny nastrój, i nawet na pisanie nie mam jakichś większych chęci ://.
zaraz biosę się za czytanie a tymczasem odpowiem na drugą część pytania zadanego przez Ciebie:
OdpowiedzUsuńWiesz to nie są pseudonimy wymyślone tylko przez Beatrice.
One bardzo często pojawiają się w opowiadaniach więc to zupełnie co innego.
Już wielokrotnie spotkałam się z podobnymi nazwami w opowiadaniach.
P.S. Tu Rosmaneczka.
Usuńniechcący podpisałam się z innego nicka.
A to zwracam honor ;) Myślałam, że te pseudonimy wymyśliła Beatrice ;)
UsuńCześć ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię za moje zaległości u Ciebie, ale jakoś trzeba się wdrożyć w to szkolne życie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;)
Rozdział , jak zwykle świetny ♥
Szkoda tylko, że już nie długo koniec, będzie rozpacz ! Wciągnęłam się w to opowiadanie i nie chce, aby się skończyło :( No ale mamy światełko w tunelu ! :) Nowy blog o tematyce potterowskiej ! Już się nie mogę doczekać ♡
A co do tego rozdziału, to rodzice Lucasa są okropni w swoich bezsensownych kłótniach ! :<
Szkoda gadać. A do tego jego matka jest okropna kobietą :( Brrr... mogła by sie czasami powstrzymać !
Czekam na kolejny wspaniały rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^
Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale nareszcie mam weekend, czyli powiedzmy z godzinkę wolną na czytanie wszystkich zaległych rozdziałów. Nienawidzę klasy maturalnej...
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że tak szybko będziesz kończyła to opowiadanie. W jakimś stopniu liczyłam, że ta sielanka jeszcze trochę potrwa. No nic, ciekawi mnie to w jaki sposób oboje się dowiedzą, że to serce Camile uratowało życie Seliny. Nie wiem jak to napiszesz, ale przyznam, że już nie mogę się doczekać. Lucas będzie w takim szoku... :)
Współczuje Lucasowi takiej rodziny. Naprawdę nie ma łatwo. Z jednej strony rodzice się starają, ale jedno powie coś, co nie spodoba się drugiej stronie i awantura gotowa. W jakimś stopniu L. podsycił ten gniew, kiedy wyszedł, bo potem zaczęli się obwiniać dlaczego on to zrobić, chociaż nie musiał.
Ciekawe jak zareagują na Selinę xd
Czekam na ten kolejny rozdział. Sama chciałabym móc zabrać się za pisanie zapasu do siebie, ale w tej chwili to mi się po prostu nie chce.
Pozdrawiam :)
To dobrze, że Lucas i Selina się dogadują. Na pewno dla obojga to wiele znaczy, szczególnie biorąc pod uwagę ich niedaleką przeszłość. W tym momencie szczególnie cieszę się ze szczęścia Lucasa, któremu udało się stanąć na nogi po stracie ukochanej i zacząć na nowo cieszyć się życiem i czerpać z niego radość. O Camile na pewno nigdy nie zapomni, biorąc pod uwagę, jak ważna dla niego była, ale to normalne, bo ukochanej osoby nie można tak po prostu na zawsze wyrzucić z pamięci i udawać, że nigdy nie istniała.
OdpowiedzUsuńTak się teraz zastanawiam, jak Lucas zareaguje, gdy dowie się, że Selina ma serce Camile. Mam nadzieję, że nie zmieni się przez to jego sposób postrzegania kobiety.
Natomiast takiego domu rodzinnego to tylko mu współczuć. Niby wydaje się, że wszystko jest dobrze, a tu nagle wybucha jakaś awantura i wszystko niszczy, Nie dziwię się, że Lucas nie chce przyprowadzić Seliny i przedstawić jej rodzicom, bo w tym wypadku wydaje mi się, że dziewczyna by na tym mocno ucierpiała, mimo że nic by nie zrobiła.
Piszę tutaj, bo potem bym pewnie zapomniała. Na nowojorskich tajemnicach pisałaś o ramkach z tekstem. Prawdopodobnie coś się zepsuło na blogspocie, bo u mnie też nie działa, tak samo z edycją.
Pozdrawiam serdecznie :)
Już jestem kochana.
OdpowiedzUsuńWybacz że dopiero teraz ale nie wyrobiłam się w weekend.
Rozdział jak zwykle wspaniały.
Nieco szkoda mi Lucasa.
Widać że w gronie rodziny nie czuje sie na miejscu.
Szczególnie te krępujące pytania.
sama na jego miejscu bym się zdenerwowała.
I dobrze robi że na razie nic nie mówi.
Lepiej żeby nie zapeszał niż potem miałoby wyjść zupełnie inaczej, ale i tak trzymam kciuki za Lucasa i Sel.
Wierzę że im się uda jak najlepiej.
czekam na kolejny rozdział;)
Rodzice Lucasa to naprawdę jakaś mentalna katastrofa. Ojciec jest w sumie całkiem niezły, taki inteligentny i spokojny gościu, który stara się być wyrozumiały. Niestety w zderzeniu z takim wulkanem, jakim jest jego żona, wychodzi teatralna kłótnia. Lucas oczywiście dobrze zrobił, zdradzając, że spotyka się z inną kobietą. Choć odniosłam wrażenie, że jego rodzice pomyśleli, iż jeszcze za wcześnie po Camile. Tak czy owak oboje jeszcze raczej nie są gotowi, by syn przyprowadził do domu rodzinnego Selinę. Ogółem to bardzo ładnie ze strony Lucasa, że pomoże dziewczynie postawić biznes na nogi. Dawniej myślałam, że Selina powinna darować sobie książki, ale teraz wiem, iż to kocha i nie może rezygnować. A jeśli odnowią lokal i zrobią kącik czytelniczo-internetowy, wtedy będzie fantastycznie. Całuję i lecę czytać następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuń