wtorek, 1 października 2013

Rozdział 11


Pytań, które bolą nazbierało się
A odpowiedzi nie dał nikt...
Powiedz, czemu łatwo tak
Potrafimy ranić?
A o wiele trudniej jest
Po prostu... wybaczyć?
TSA – Spóźnione pytania


17 listopada 2012 rok. Sobota.

Od czasu gdy Lucas zabrał Selinę na pierwszą randkę, minęły dwa tygodnie. Od tamtej pory mężczyzna czuł, że żyje. Świat stał się dla niego barwniejszy, uśmiechał się, co wyprowadzało jego podwładnych z pantałyku. Zdecydowanie ta kobieta odmieniła jego życie. Każdy wolny czas wolał spędzać z Seliną niż siedzieć do późna w biurze i ślęczeć nad papierami, jak to robił dotychczas. Nie brał już na swoje barki mnóstwo zadań do wykonania, dzielił je z innymi pracownikami.
Następna kampania była bardzo ważna, gdyż miała charakter pomocy dla dzieci chorujących na raka. Założyciele fundacji „Zielonej Nadziei”, Patrick oraz Andrea McDaniels, po tym jak ich dziesięcioletnia córeczka Charlotte wygrała walkę z rakiem, postanowili pomóc także innym dzieciom, którzy potrzebują wsparcia w walce z tą chorobą. Kiedy to małżeństwo zjawiło się w firmie, Lucas doszedł do wniosku, że musi wziąć się za realizacje tej reklamy. Donaldson zbytnio nie chciał się angażować w taki rodzaj kampanii, ale Johnson przekonał go, że OCTOS na tej reklamie zyska niż straci. Nie krył się z tym, że bardzo podobało mu się to, co ci ludzie robili. Wiedział, że Camile byłaby zachwycona, gdyby dowiedziała się, że podjął się tak ważnego przedsięwzięcia – kobieta zawsze pomagała potrzebującym.
Czuł w głębi, że tak właśnie jest, że pochwala jego dotychczasowe decyzje. Spoglądał na grób narzeczonej i mówił jej o tym, co się wydarzyło w jego życiu. Nie mógł pominąć też kwestii o Selinie. Podzielił się wraz z Camile o tej cudownej osobie, którą spotkał na swojej drodze. Gdy opowiadał o niej ukochanej, poczuł, że rozpoczyna nowe życie, że zamknął pewien rozdział, który nazywał przeszłością, a otworzył nowy, skupiając się teraz na przyszłości. Musiał także przyznać, że ciężar, który uciskał jego serce z powodu tęsknoty za narzeczoną, spadł, czując tym samym niebywałą ulgę. Jednakże wiedział, że i tak jakaś jego część będzie tęsknić za Camile. Tego nie zdołał definitywnie wymazać ze swojej pamięci, to było silniejsze od niego.
Selina to rozumiała, nie miała do niego żadnych pretensji na temat tego, że w jej obecności wspominał o Camile. Bardzo lubiła o niej słuchać, co niezwykle ucieszyło Lucasa – był wielkim szczęściarzem, że spotkał tak niebywałą kobietę. Dlatego nie mógł się już doczekać kolejnego spotkania. Jutro Selina obchodziła swoje dwudzieste czwarte urodziny, toteż postanowił zabrać ją na kolację, podarować podarunek oraz sprawić niespodziankę.
Johnson dowiedział się o problemie finansowym biblioteki Seliny. Miał okazje zobaczyć ten lokal i musiał przyznać, że temu pomieszczeniu przydałby się wielki remont, więc postanowił zaproponować jej, że odmieni to miejsce i sprawi, że do tej biblioteki wreszcie przybędzie więcej ludzi niż dotychczas. Co jak co, ale na marketingu doskonale się znał, dlatego nie będzie nic stało na przeszkodzie, aby mógł zrobić małą rewolucję biblioteki. Wiadome, że młodzież dwudziestego pierwszego wieku preferuje teraz elektroniczny sposób zdobywania wiedzy – a jak elektroniczny, to będą potrzebne komputery. W czytelni postawi się parę okazałych urządzeń, a także kserokopiarkę. Tym sposobem zwiększy swoje obroty, preferując także usługi techniczne.
 Doskonale zdawał sobie sprawę, że Selina może się na to nie zgodzić, już wiele raz widział, jak bardzo przeżywała to, gdy coś jej fundował. Dla niego to nie miało najmniejszego znaczenia, on by nawet tę rewolucję biblioteki przeprowadził bez jej zgody, jednakże wiedział, że nie może czegoś takiego zrobić – musiał przedstawić kobiecie tę propozycję. Musiał przekonać Selinę, aby zgodziła się na jego pomysł.
Odmówił pacierz, a na sam koniec poprawił żółtego mieczyka, który leżał swobodnie na nagrobku. Kiedy wrócił do samochodu, zobaczył na ekranie komórki, że jego matka próbowała się do niego dodzwonić, aż w końcu zostawiła wiadomość, aby się do niej odezwał. Nie uśmiechało mu się rozmawiać z rodzicielką, ale wybrał numer matki i nacisnął na zielony przycisk. Po trzech sygnałach usłyszał prostolinijny głos kobiety.
- Wreszcie się odezwałeś. Dlaczego nie odbierałeś? Martwiłam się już o ciebie.
Gdy do Lucasa dotarły jej słowa, jakoś nie mógł uwierzyć w to, co powiedziała. Chociaż… zanim się nagrała, dzwoniła do niego sześć razy. Może poczuła gdzieś w okolicach żołądka jakieś ukucie spowodowane zmartwieniem się o syna?
- Byłem na cmentarzu – wyjaśnił krótko.
- Lucasie, przyjedź do nas na obiad – odparła po chwilowej ciszy. – Upiekłam kurczaka w sosie grzybowym, tak jak lubisz.
Nie był za bardzo zachwycony tą propozycją matki. Jechanie do rodzinnego domu na obiad powodowało u niego nieprzyjemne ukłucie w żołądku, ponieważ posiłki miały zawsze charakter milczący. Czasami zdarzało się, że ktoś coś powiedział, ale potem to… Lucas już nawet nie chciał o tym myśleć. 
Nie chciał jednak zrobić przykrości rodzicom. Już zbyt długo ich olewał, żeby ponownie się wymigać od spotkania. I kto normalny zrezygnowałby z kurczaka w sosie grzybowym?
- Dobrze mamo, wpadnę do was na trzecią.
- Cieszę się, synu. – Zadziwiły go te słowa, bo wyczuł w nich odrobinę matczynej miłości. Nie mógł zaprzeczyć temu, że bardzo ucieszył się z tego powodu.

~*~

Tak jak obiecał, przyjechał do rodziców o trzeciej.
Posesja Johnsonów znajdowała się w Queens na Hulse Landing Rd. Dom został zbudowany tuż obok Wildwood State Park – to miejsce, zaraz po Central Parku, przybrało miano najpopularniejszego miejsca w Nowym Jorku, gdzie młodzież chętnie biwakowała na tych terenach, chcąc zatracić się w całkowitym zaciszu z dala od miejscowego hałasu. Lucas cieszył się, że mieszkał tutaj w dzieciństwie, świeże powietrze dodawało mu pozytywnej energii. Zawdzięczał to wszystko ojcu, ponieważ jako pisarz, potrzebował ciszy i spokoju, dlatego gdy jego dwie powieści stały się bestsellerem, wykupił ziemie z dala od miasta i wybudował na nim dom.
Wiedział, że gdyby przyprowadził do domu Selinę, na pewno by się z jego ojcem dogadała. Uwielbiała literaturę, więc jak tylko dowiedziała się, że jest synem sławnego niegdyś pisarza Joego Ronalda Johnsona, nie ukrywała przy tym wielkiego zdziwienia pomieszanego z fascynacją, ponieważ czytała jego książki. Lucas nie zdziwił się, że tak zareagowała, on sam przecież nie był miłośnikiem literatury – czytał jedynie szkolne lektury oraz książki poświęcone marketingu. Obiecał kobiecie, że kiedyś przyprowadzi ją do domu, by mogła poznać rodziców, pomimo iż za bardzo nie było mu to na rękę. Zdawał sobie jednak tę sprawę, że musi kiedyś ją zaprosić do rodzinnego domu. Selina stała się dla niego kimś bardzo ważnym, dlatego chciał, żeby rodzice ją poznali. Camile zaakceptowali, toteż żywił tę nadzieje, że w przypadku Seliny sytuacja się nie zmieni.
Lucas poznał już rodziców Seliny. Kiedy odprowadził ją do domu po ich trzeciej randce, zaprosiła go na kolację, którą sporządził Maximilian Simmons. Atmosfera, jaka panowała w mieszkaniu Simmonsów, była pełna miłości i wzajemnej akceptacji, czego niewątpliwie Selinie zazdrościł, że miała tak cudowną rodzinę. Bo co ona mogła zastać u niego w domu? Irytujące milczenie, które będzie rozchodzić się po całym pomieszczeniu, a potem drętwe pytania w stylu: „Kim jesteś z zawodu?”. Przyprowadził Camile, więc wiedział, jak takie rodzinne spotkania u niego wyglądały. Dlatego miał nadzieje, że dzisiejszy dzień u państwa Johnsonów minie mu bardzo szybko.
Wysiadł ze swojego mercedesa cls coupe, uprzednio biorąc do ręki bukiet żółtych tulipanów dla matki oraz butelkę czerwonego wina dla ojca. Dom posiadał parter, jedno piętro oraz strych. Budynek został pomalowany purpurową farbą, zaś dach wyłożony został czarnymi dachówkami. Taras, jak i okna, zostały udekorowanymi różnorodnymi kwiatami osadzonych w niewielkich donicach. Lucas podszedł do drzwi wejściowych i nacisnął na dzwonek.
Nie czekał długo na ich otwarcie. W progu stanęła jego uśmiechnięta matka, co Lucasa kompletnie wytrąciło z równowagi, bo rzadko kiedy taką widział. Miała na sobie prostą, bordową sukienkę oraz buty na szpilkach, a blond pasma opadały kaskadą na jej ramiona – mężczyzna dopiero teraz zorientował się, że włosy matki nieco podrosły.
- Witaj, synku – przywitała się, całują go w oba policzki. Był pewny, że pani Johnson musiała już coś wypić, skoro tryskała entuzjazmem i okazuje wobec niego uczucia – jakiekolwiek one by nie były.
- Witaj, matko – odwzajemnił. – To dla ciebie. – Uniósł do góry jej ulubione kwiaty, na co kobieta otworzyła usta z zaskoczenia.
- Jakie piękne! – zawołała wesoło, biorąc je do ręki. – Dziękuję.
Przekroczył próg mieszkania, a następnie ściągnął marynarkę, którą zawiesił na wieszak, po czym wszedł razem z matką do salonu. Pomieszczenie było sporej wielkości, ponieważ połączony został z jadalnią, który znajdował się po prawej stronie. Naprzeciw wejścia prezentował się regał z książkami, brązowy, antyczny kredens oraz czarny, płaski telewizor, przylegający do brzoskwiniowej ściany. Na środku pokoju stała brunatna, skórzana kanapa, dwa fotele oraz mały, dębowy stolik.
Na jednym z foteli siedział jego ojciec, czytając jak zwykle jakąś książkę, lecz gdy tylko zauważył, że wszedł do salonu, przerwał lekturę i uśmiechnął się do syna. Mężczyzna posiadał już siwe włosy, miał owalną, bladą twarz, a także orzechowe oczy, które Lucas po nim odziedziczył. Joe Johnson ubrał na siebie czarne, sztruksowe spodnie oraz białą koszulę w szare pionowe paski. Ojciec uścisnął mu dłoń i lekko poklepał po plecach.
- Miło cie widzieć, synu – odezwał się, gdy zaprowadził Lucasa do jadalni. – Dawno nas nie odwiedzałeś.
- Miałem dużo pracy – wyjaśnił. – To dla ciebie. – Podał ojcu jego ulubione francuskie wino, na co podziękował mu skinieniem głowy.
- Zawsze się wymigujesz nadmierną pracą – powiedział starszy Johnson nico podniesionym tonem głosu, siadając po lewej stronie i kładąc butelkę na stół.
- Nie osądzaj go, bo już nigdy nas nie odwiedzi, Joe – skarciła męża Elizabeth, który słysząc to, wywrócił jedynie oczami. Kobieta usiadła naprzeciwko swojego małżonka, a Lucas zastanawiał się, czy to aby był dobry pomysł, ale zignorował to, mówiąc sobie, że raczej nie będą urządzać scen przed własnym dzieckiem. – Lucasie, czemu tak stoisz, usiać wreszcie. – Miał teraz niejasne wrażenie, że jej dobry humor zniknął niczym bańka mydlana i przywdziała już swoją prawdziwą twarz. Tak, aktorka z niej niesamowita i zagrała pięknie na jego uczuciach.
Posłuchał matki, siadając pomiędzy nimi. Gdyby rodzice nie wytrzymali i doskoczyliby sobie do gardeł, Lucas zawsze będzie mógł ich odtrącać. Pamiętał, jak w święto Bożego Narodzenia musiał uspokoić rodziców od tych ciągłych ripost, które między sobą rzucali, dlatego jest już przygotowany na ewentualną sprzeczkę państwa Johnsonów.
Nikt nie zabrał głosu, toteż wziął nóż i widelec, chcąc pokroić sobie kawałek kurczaka, by wreszcie zjeść owy posiłek, ale matka od razu plasnęła go w dłoń.
- Najpierw modlitwa, skarbie – skarciła go. Lucas odłożył sztućce na bok, karcąc siebie za to niedopatrzenie, że w rodzinnym domu najpierw trzeba było się pomodlić, aby potem przejść do spożywania posiłku. Kobieta wyciągnęła rękę po jego dłoń, a ojciec mężczyzny poszedł za jej śladem – ujął więc je, lekko przymrużając oczy. Elizabeth odchrząknęła i zaczęła odmawiać modlitwę: – Drogi Panie Jezu, siądź przy stole z nami, jak kiedyś siadałeś ze swymi uczniami. Pobłogosław nas i te wszystkie dary, za które podziękowania Tobie składamy. Niech wszyscy głodni znajdą pożywienie, a ci, co odeszli, osiągną zbawienie. Amen.*
Podczas posiłku panowała cisza, co Lucasa nie zdziwiło. Każdy zajęty był konsumowaniem, a wszelkie drętwe pytania zostały odłożone dopiero po posiłku. Ojciec nalał wino do trzech kieliszków, po czym spytał go, jak się czuje i czy sobie radzi. Lucas doskonale wiedział, że mężczyzna martwił się, czy nie zwariował od tęsknoty za Camile, dlatego szczerze odpowiedział, że u niego wszystko w porządku. Opowiedział mu trochę o pracy, a potem, gdy znów nastąpiła chwila ciszy, postanowił podjąć temat Seliny, skoro miał zamiar ją tutaj przyprowadzić.
- Chciałbym wam coś ważnego powiedzieć – odezwał się, przerywając to niezręczne milczenie, na co rodzice spojrzeli na niego nieco zdezorientowani. – Ostatnio poznałem pewną kobietę, ma na imię Selina. Po paru spotkaniach doszedłem do wniosku, że bardzo mi na niej zależy, dlatego chciałbym wam ją przedstawić.
- Nie ma problemu, możesz ją przyprowadzić – odparł Joe, a jego kąciki ust powędrowały do góry. – Cieszę się, że w końcu kogoś poznałeś.
- A czym zajmuję się ta dziewczyna? – spytała zaś jego matka.
No tak, jakby nie inaczej, pomyślał kąśliwie, Elizabeth Johnson zawsze musiała wyjeżdżać z tym pytaniem. Nie potrafiła przyjąć innej postawy. Pamiętał, jak wspomniał im o Camile, zadała dokładnie to samo pytanie. Matka Lucasa na początku była zniesmaczona, gdy powiedział jej, że jest modelką, ale kiedy widziała, że syn traktował ją poważnie, zaakceptowała kobietę, mimo iż wciąż nie tolerowała tego, czym się zajmuje.
- Elizabeth, przestań zadawać mu takie pytania! – krzyknął Joe, podnosząc się z miejsca. – Jak dziewczyna przyjdzie, to się dowiesz, czym się zajmuje!
- Nie podnoś na mnie głosu, Joseph! Będę zadawała mu takie pytania, na jakie będę miała ochotę! – Także wstała z miejsca.
No i zaczyna się przedstawienie, pomyślał Lucas, potrząsając lekko głową. Nie mógł uwierzyć, że znów zaczynają się kłócić w jego obecności. Może trzeba było siedzieć w domu i darować sobie tego kurczaka w sosie grzybowym?
- Twoje pytania są…
- Przestańcie! – przerwał kłótnie Lucas, kiedy zobaczył, jak jego rodzice wymierzają w siebie mordercze spojrzenia. – Mam tego serdecznie dość! – wybuchnął, wstając od stołu. – Jadę do siebie, bo tam przynajmniej mam spokój. A o spotkaniu z Seliną jak na razie zapomnijcie. Dorośnijcie w końcu! – dodał na sam koniec.
Wyszedł z domu, trzaskając mocno drzwiami. Nim dotarł do swojego auta, usłyszał kolejne dawki awantur, gdzie rodzice zaczęli obwiniać siebie wzajemnie. I oni mają być porządnymi katolikami, skoro co chwile słychać obelgi, które rzucają między siebie? Lucas wsiadł do samochodu, ale zanim odjechał, wziął parę wdechów i wydechów, aby się uspokoić.
Spodziewał się, że ten obiad tak się skończy. Nigdy jeszcze nie wychodził z tego domu zadowolony, zawsze był wściekły. Miał tę nadzieje, że Selina wybaczy mu, że trochę będzie musiała poczekać na spotkanie z rodzicielami Lucasa. Nie miał zamiaru dawać rodzicom tej satysfakcji, że po jakimś czasie jego złość minie. Poczeka, aż rodzice zadzwonią i przeproszą go za to zachowanie albo, i to chyba by było najlepsze rozwiązanie, przyjdą do niego osobiście. Dopiero wtedy przedstawi im Selinę.

~*~

*modlitwa nie jest mojego autorstwa, rzecz jasna, zapożyczyłam ją z jakiejś strony z Internetu.
Mam nadzieje, że mi wybaczycie długą nieobecność, ale ostatnio mam takiego lenia, że nic po prostu mi się nie chce. Dopiero teraz zaczynam jakoś się brać za siebie, więc obiecuję, że nadrobię wszystkie zaległości, jakie mi się zrobiły.
Mój kurs się przeciąga i nie odbył się we wrześniu. Czaicie to, brakuje JEDNEJ osoby, aby on się rozpoczął? Mam nadzieje, że do 14 października wszystko się ułoży. Tak więc, odkąd wróciłam ze wsi, staram się otwierać Worda i pisać. Pracuje jak na razie nad 15 rozdziałem, gdyby nie moje lenistwo, zapewne opowiadanie byłoby już skończone. Mam nadzieje, że do końca tego tygodnia zdołam napisać te dwa rozdziały i Epilog i będę mogła w końcu ruszyć z moim opowiadaniem potterowskim.
Stworzyłam sondę z zapytaniem o ulubionej postaci. Zmierzamy powoli do końca, dlatego chciałabym zobaczyć, który główny bohater przypadł Wam do gustu. Ja swój głosik już oddałam na Lucasa. Przyznaję, że z jego perspektywy pisze mi się znakomicie. Może to dlatego, że przeżywa podobne rozterki co ja. W jakimś sensie dałam tej postaci połowę siebie.
Aha, i postaram się też wrzucić do końca tygodnia rozdział na Nowojorskich Tajemnicach.  
Całuję, Dusia.

9 komentarzy:

  1. Rozdział wyszedł całkiem fajnie ;). Cieszę się, że Selina i Lucas tak szybko zaczęli się dogadywać. Na pewno wpłynęło to na oboje pozytywnie. Myślę, że każde potrzebowało kogoś bliskiego. Fajnie też, że Lucas nie zapomina o Camile. To by było dość podłe, gdyby po poznaniu nowej kobiety tak nagle całkowicie wyrzucił z pamięci poprzednią ukochaną. Jednak obie są różnymi osobami i pewnie każdą kocha nieco inaczej. A skoro Selina lubi słuchać o Camile, to bardzo dobrze. Jest wyrozumiała i zdaje sobie sprawę, że to dla Lucasa bardzo ważne. I ładnie ze strony mężczyzny, że chce jej pomóc przy bibliotece, tylko czy kobieta się zgodzi, aby tyle w nią inwestował? Jest raczej osobą, która nie lubi wykorzystywać innych.
    Rodzice Lucasa są bardzo kłótliwi. Nie dziwię się, że on tak nie lubi do nich jeździć. To nic przyjemnego, ciągle mieć do czynienia z czyimiś sprzeczkami. Na jego miejscu też bym unikała takich drętwych wizyt. W ogóle jego rodzice sami są sobie winni, że Lucas nie chce ich odwiedzać i że tak szybko wyszedł. Szkoda tylko, że pewnie to i tak do nich nie dotrze i nadal będą obstawiać przy swoim.
    Ech, mi też się ostatnio nic nie chce. Na koniec wakacji zawsze dopada mnie melancholijny nastrój, i nawet na pisanie nie mam jakichś większych chęci ://.

    OdpowiedzUsuń
  2. zaraz biosę się za czytanie a tymczasem odpowiem na drugą część pytania zadanego przez Ciebie:
    Wiesz to nie są pseudonimy wymyślone tylko przez Beatrice.
    One bardzo często pojawiają się w opowiadaniach więc to zupełnie co innego.
    Już wielokrotnie spotkałam się z podobnymi nazwami w opowiadaniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Tu Rosmaneczka.
      niechcący podpisałam się z innego nicka.

      Usuń
    2. A to zwracam honor ;) Myślałam, że te pseudonimy wymyśliła Beatrice ;)

      Usuń
  3. Cześć ;)
    Przepraszam Cię za moje zaległości u Ciebie, ale jakoś trzeba się wdrożyć w to szkolne życie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;)
    Rozdział , jak zwykle świetny ♥
    Szkoda tylko, że już nie długo koniec, będzie rozpacz ! Wciągnęłam się w to opowiadanie i nie chce, aby się skończyło :( No ale mamy światełko w tunelu ! :) Nowy blog o tematyce potterowskiej ! Już się nie mogę doczekać ♡
    A co do tego rozdziału, to rodzice Lucasa są okropni w swoich bezsensownych kłótniach ! :<
    Szkoda gadać. A do tego jego matka jest okropna kobietą :( Brrr... mogła by sie czasami powstrzymać !
    Czekam na kolejny wspaniały rozdział, życzę weny i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale nareszcie mam weekend, czyli powiedzmy z godzinkę wolną na czytanie wszystkich zaległych rozdziałów. Nienawidzę klasy maturalnej...

    Nie spodziewałam się, że tak szybko będziesz kończyła to opowiadanie. W jakimś stopniu liczyłam, że ta sielanka jeszcze trochę potrwa. No nic, ciekawi mnie to w jaki sposób oboje się dowiedzą, że to serce Camile uratowało życie Seliny. Nie wiem jak to napiszesz, ale przyznam, że już nie mogę się doczekać. Lucas będzie w takim szoku... :)
    Współczuje Lucasowi takiej rodziny. Naprawdę nie ma łatwo. Z jednej strony rodzice się starają, ale jedno powie coś, co nie spodoba się drugiej stronie i awantura gotowa. W jakimś stopniu L. podsycił ten gniew, kiedy wyszedł, bo potem zaczęli się obwiniać dlaczego on to zrobić, chociaż nie musiał.
    Ciekawe jak zareagują na Selinę xd
    Czekam na ten kolejny rozdział. Sama chciałabym móc zabrać się za pisanie zapasu do siebie, ale w tej chwili to mi się po prostu nie chce.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To dobrze, że Lucas i Selina się dogadują. Na pewno dla obojga to wiele znaczy, szczególnie biorąc pod uwagę ich niedaleką przeszłość. W tym momencie szczególnie cieszę się ze szczęścia Lucasa, któremu udało się stanąć na nogi po stracie ukochanej i zacząć na nowo cieszyć się życiem i czerpać z niego radość. O Camile na pewno nigdy nie zapomni, biorąc pod uwagę, jak ważna dla niego była, ale to normalne, bo ukochanej osoby nie można tak po prostu na zawsze wyrzucić z pamięci i udawać, że nigdy nie istniała.
    Tak się teraz zastanawiam, jak Lucas zareaguje, gdy dowie się, że Selina ma serce Camile. Mam nadzieję, że nie zmieni się przez to jego sposób postrzegania kobiety.
    Natomiast takiego domu rodzinnego to tylko mu współczuć. Niby wydaje się, że wszystko jest dobrze, a tu nagle wybucha jakaś awantura i wszystko niszczy, Nie dziwię się, że Lucas nie chce przyprowadzić Seliny i przedstawić jej rodzicom, bo w tym wypadku wydaje mi się, że dziewczyna by na tym mocno ucierpiała, mimo że nic by nie zrobiła.
    Piszę tutaj, bo potem bym pewnie zapomniała. Na nowojorskich tajemnicach pisałaś o ramkach z tekstem. Prawdopodobnie coś się zepsuło na blogspocie, bo u mnie też nie działa, tak samo z edycją.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Już jestem kochana.
    Wybacz że dopiero teraz ale nie wyrobiłam się w weekend.
    Rozdział jak zwykle wspaniały.
    Nieco szkoda mi Lucasa.
    Widać że w gronie rodziny nie czuje sie na miejscu.
    Szczególnie te krępujące pytania.
    sama na jego miejscu bym się zdenerwowała.
    I dobrze robi że na razie nic nie mówi.
    Lepiej żeby nie zapeszał niż potem miałoby wyjść zupełnie inaczej, ale i tak trzymam kciuki za Lucasa i Sel.
    Wierzę że im się uda jak najlepiej.

    czekam na kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rodzice Lucasa to naprawdę jakaś mentalna katastrofa. Ojciec jest w sumie całkiem niezły, taki inteligentny i spokojny gościu, który stara się być wyrozumiały. Niestety w zderzeniu z takim wulkanem, jakim jest jego żona, wychodzi teatralna kłótnia. Lucas oczywiście dobrze zrobił, zdradzając, że spotyka się z inną kobietą. Choć odniosłam wrażenie, że jego rodzice pomyśleli, iż jeszcze za wcześnie po Camile. Tak czy owak oboje jeszcze raczej nie są gotowi, by syn przyprowadził do domu rodzinnego Selinę. Ogółem to bardzo ładnie ze strony Lucasa, że pomoże dziewczynie postawić biznes na nogi. Dawniej myślałam, że Selina powinna darować sobie książki, ale teraz wiem, iż to kocha i nie może rezygnować. A jeśli odnowią lokal i zrobią kącik czytelniczo-internetowy, wtedy będzie fantastycznie. Całuję i lecę czytać następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy