Zrozumiałem, by żyć, musisz chwytać dzień
Wstań, by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierzę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
Wstań, by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierzę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
LemOn – Nice
18 listopada 2012 rok. Niedziela.
Jak co niedziele Selina
wybrała się wraz z rodzicami do kościoła. Uwielbiała przebywać w tym świętym
miejscu. Mogła w ten sposób być bliżej Boga i podziękować mu za ofiarowane
życie. Aby w tych trudnych chwilach dał oparcie rodzinie dawcy, którzy z
pewnością wylali nie jedną łzę, a także zaprosił osobę do swojego królestwa,
dzięki której żyła. Zawsze po mszy zostawała na dłużnej w kościele, by w
samotności pomodlić się do Stworzyciela. Gdy ludzie opuścili Dom Boży (w tym
jej rodzice), ponownie uklęknęła w ławce, przeżegnała się i ułożyła dłonie w
modlitwie. Spojrzała na Ołtarz – patrzyła na obraz Boga, który stykał się
palcem z człowiekiem, oraz na ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. Zamknęła powieki,
a po chwili pacierz opanował jej umysł, odrzucając na bok codzienne sprawy.
Trwała w tej głębokiej zadumie parę minut.
Wkrótce z powrotem otworzyła oczy. Ku zdziwieniu kobiety,
zobaczyła podążającego w jej stronę księdza Gilberta. Pastor, który liczył już
sobie czterdzieści dwa wiosen, odziany był tym razem w jasne, dżinsowe spodnie
oraz w czarną koszule z koloratką na szyi. Posiadał okrągłą twarz, niebieskie
oczy oraz brązowe włosy. Gdy usiadł obok Seliny, dopiero teraz dostrzegła w
jego prawej dłoni beżowy różaniec. Zastanawiała się głęboko, dlaczego do niej
podszedł, przecież duchowny dobrze wiedział, że zawsze zostawała po mszy, by w
samotności oddać się modlitwie.
Kiedy Selina zakończyła modły, przeżegnała się i także usiadła
na ławce. Ksiądz Gilbert uśmiechnął się do niej pogodnie, na co i ona odwzajemniła gest, lekko unosząc kąciki ust. Trwali w milczeniu kilka minut,
Selina czekała, aż mężczyzna odezwie się pierwszy.
- Bardzo miło jest widzieć osobę, która tak oddaje się
modlitwie – odezwał się, a echo wypowiedzianych przez niego słów
rozprzestrzeniła się po całym kościele. – Nie sądzisz jednak, że już
wystarczająco pomodliłaś się za nowe życie?
- Ksiądz jest taki sam jak moi rodzice. Oni też
uważają, że już zbyt długo dziękuję Bogu za to serce. Jednakże ja wiem, że im
często będę się modliła, tym wyrzuty sumienia za to, że ja mogę cieszyć się
życiem a rodzina dawcy żyje w smutku, zmaleją. Czy to złe?
Pastor potrząsnął głową, a uśmiech z jego twarzy nie
zniknął.
- Selino, spójrz na to z zupełnie innej perspektywy.
Kiedy ty czekałaś na serce, twój dawca nawet nie miał pojęcia, że jego śmierć
sprawi, że uratuje komuś życie. Zapewne ta osoba teraz patrzy na ciebie z góry,
ciesząc się, że mogła ci pomóc. Ochrania troską nie tylko swoich najbliższych,
ale także i ciebie. Wierzę w to, dlatego chciałbym, abyś i ty w to wierzyła.
- Dziękuję za tak ciepłe słowa, księże Gilbercie.
Musiała przyznać racje pastorowi. Skoro wierzyła w
Boga, musiała także wierzyć w to, że jest miejsce, gdzie zmarłe dusze żyją
gdzieś w tym Boskim Wszechświecie. Może rzeczywiście wystarczająco długo już
się wymodliła za to życie?
- Pamiętasz Patricka i Andrę
McDaniels, a także ich córeczkę Charlotte? – odezwał się po chwili pastor, na
co kobieta kiwnęła głową.
Selina
zapamiętała tę rodzinę stąd, kościół był niewielki, więc wszyscy dobrze się znali.
McDanielsowie także przeżyli tragedię w swoim życiu. Dowiedzieli się, że ich
jedyna córeczka zachorowała na raka. Każdy pomagał jak mógł, by wspierać to
małżeństwo w tych trudnych dla nich chwilach. Modlili się, aby mała Charlotte
wyzdrowiała, co też się stało. Dziewczynka po długiej chemioterapii wygrała
walkę z rakiem.
-
Dowiedziałem się, że nie czas temu założyli fundacje, gdzie będą się starali o
pieniądze na leczenie dzieci chorym na raka.
-
To wspaniale. – Uradował się na tę wieść.
- McDanielsowie
chcą, aby o ich fundacji dowiedział się każdy człowiek żyjący na tym świecie,
dlatego postanowili zareklamować swoją fundacje. Poszli do firmy marketingowej
OCTOS i tam od razu się zgodzili na realizacje tej kampanii.
Selina,
gdy tylko usłyszała nazwę korporacji, zamarła całkowicie. Tam przecież pracował
Lucas i zapewne to on zainicjował u swojego szefa, aby przyjęli ofertę państwa
McDanielsów. Przez te dwa tygodnie poznała go na tyle, by stwierdzić, że jest
bardzo pomocny. Wiedziała doskonale, że to była zasługa Camile, zmarłej
narzeczonej Lucasa.
Musiała
przyznać, że gdy dowiedziała się o tej strasznej tragedii, zrobiło jej się
smutno na sercu. Mężczyzna wiele przeszedł, tak jak i ona, dlatego zastanawiała
się, czy może jednak powiedzieć Lucasowi prawdę o przeszczepie. Wiele razy już
próbowała mu to wyznać, jednakże coś we wnętrzu ją blokowało i nie mogła z
siebie tego wydusić. Czuła się z tym bardzo źle, że on jest wobec niej szczery,
a ona okłamuje go przez cały czas.
Selina
otrąciła swoje myśli na bok, po czym oznajmiła księdzu, że będzie się zbierała
do domu. Pożegnała się z pastorem i podziękowała za rozmowę.
~*~
W
domu czekała na nią przemiła niespodzianka urodzinowa. Zauważyła salon wystrojony
w serpentyny i balony, a na stołach pysznił się tort w czekoladowej polewie, na
którym wepchniętych zostało wiele świeczek – mogła przypuszczać, że jest ich
tam dwadzieścia cztery, bo dzisiaj tyle lat kończyła. Ucieszyła się bardzo z
tej niespodzianki, ponieważ rano nic nie wskazywało na to, że rodzice szykują
dla niej jakieś przyjęcie. Nie mogła też pominąć faktu, że to pierwsze urodziny
w momencie opuszczenia szpitala – to dodawało jej jeszcze większej siły,
wiedząc, że dotrwała do swoich dwudziestych czwartych urodzin.
Rodzina
Simmons zaczęła śpiewać piosenkę urodzinową, na co Selina uśmiechnęła się
szeroko, rumieniąc się lekko na policzkach. Podziękowała im za tak cudowną
niespodziankę i wyściskała każdego z osobna, odbierając przy tym prezenty.
-
Teraz skup się, pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki – odezwała się jej
rodzicielka.
Selina
wytężyła umysł, zastanawiając się głęboko, czego sobie życzyć. Jej jedno
wielkie marzenie się spełniło, dostała serce i mogła żyć, więc czego można chcieć
więcej. Wtedy od razu pomyślała o Lucasie. Pragnęła całym sercem, aby ich
spotkania przeobraziły się w coś poważniejszego, aby stali się dla siebie kimś
bardzo ważnym, bo czuła w głębi duszy, że to jest to, że mężczyzna także
odwzajemnia jej uczucia. Tak więc w myślach kobiety ukazał się obraz szczęśliwego
związku z Lucasem, po czym zdmuchnęła świeczki za jednym razem, na co wszyscy
zaczęli bić brawa. Ojciec Seliny podszedł do stolika i zaczął kroić tort –
domyśliła się, że to właśnie on upiekł dla niej tort, dlatego uśmiechnęła się w
jego stronę.
Rodzina
kobiety przypuszczała, że Lucas będzie chciał ją gdzieś zabrać w ten dzień,
dlatego nie namawiali jej do ciągłego jedzenia. Zjadła kawałek tortu i to
wystarczyło. Selina nawet pomyślała, czy może zaprosić mężczyznę na to
przyjęcie, jednakże bardzo chciała pobyć z nim sam na sam, bo od ostatniego
spotkania minęły dwa dni… dla niej zbyt długie dwa dni.
I
nie pomyliła się. Lucas zadzwonił do niej i oznajmił, że zaprasza na kolację,
co ją niezwykle ucieszyło. Miała trzy godziny na wyszykowanie się. Audrey zaoferowała
się, że pomoże jej się przyszykować. Co ona by bez niej zrobiła, naprawdę
dziękowała losowi, że miała przy sobie tak wspaniałą osobę. Przyjaźń to piękna
rzecz, prawdziwy diament, dlatego Selina cieszyła się, że jest jego szczęśliwą
posiadaczką.
-
Myślę, że ta będzie odpowiednia.
Hetfild wyciągnęła z szafki jasnoniebieską sukienkę z lekkim dekoltem i podała ją
Selinie, która niezbyt chętnie wzięła tę kreację. Dla niej była zbyt
wydekoltowana, a raczej nie chciała pokazywać Lucasowi tej szramy. Audrey od
razu zauważyła, że nie spodobał się jej wybór.
-
Selino, musisz mu w końcu powiedzieć o tym przeszczepie – rzekła stanowczo, po
czym obie usiadły na łóżku, który kiedyś zajmowała Gwen. – Zależy ci na nim,
więc nie możesz ciągle go okłamywać.
-
Wiem o tym – westchnęła, miętoląc materiał w rękach. – Tylko że to takie
trudne, Audrey. Kiedy przymierzam się, aby mu o tym powiedzieć, jakaś gula w
gardle niepozwana mi na to, abym to z siebie wyrzuciła, jakby dawała mi znak,
że to jeszcze nie ta pora.
-
Och, kochanie, wszystko się ułoży, zobaczysz – odparła ze współczuciem,
obejmując Simmons ramieniem. Potrzebowała tego, oparcia jej najbliższej
przyjaciółki. – Mam pomysł – odezwała się po chwili. – Na tę sukienkę założysz…
to.
Audrey
wyciągnęła z szafy czarny, bawełniany sweter, który idealnie zakrywał bliznę.
Selina uśmiechnęła się, po czym zaczęła się przebierać.
~*~
Punktualnie
o siódmej wieczorem zjawił się Lucas. Kiedy wyszła na zewnątrz, zobaczyła uśmiechniętego mężczyznę obok auta. Na
przywitanie pocałowali się w policzek, po czym Johnson po dżentelmeńsku otworzył jej
drzwiczki samochodu.
-
Dokąd jedziemy? – zapytała zaciekawiona.
-
Zobaczysz – uśmiechnął się w cwanie.
Selina
nie drążyła już dalej tematu, bo doskonale wiedziała, że niczego od Lucasa nie
wyciągnie. A po za tym, lubiła niespodzianki, toteż przez całą drogę słuchała
opowieści jej towarzysza.
Zasmuciła
się na wieść o tym, że nie będzie miała możliwości w najbliższym czasie poznania
jego ojca. Bardzo podziwiała książki Josepha Johnsona – pisał obyczajówki,
powieści chwytające za serce, czyli to, co Selina lubiła najbardziej. Obiad u
rodziców musiał być bardzo nieprzyjemny, dlatego nie chciała już dalej wgłębiać
się w szczegóły.
Poruszyła
więc temat o rodzinie McDanielsów. Tak jak się spodziewała, Lucasa zaskoczył ten
fakt, że Selina znała tę rodzinę. Opowiedziała mu, że poznała ich w kościele,
kiedy jeszcze Charlotte walczyła z rakiem. Mówiąc o nich, wspomniały jej się
dzisiejsze słowa Audrey. Przyjaciółka kobiety miała racje, musiała w końcu
powiedzieć mu prawdę, nie mogła go dalej okłamywać, tym bardziej, że mężczyzna
stał się dla niej kimś bardzo ważnym w życiu. Kiedy przymierzała się już do
poruszenia tej kwestii, Lucas zatrzymał się i oznajmił, że są na miejscu.
Selina umilkła, wmawiając sobie, że jeszcze kiedyś nadarzy się okazja na
wyznanie mu tak ważnej rzeczy.
Simmons
była niemal zaskoczona tym, że znajdują się obok budynku, w którym pracuje
Lucas. Nie pytała go o nic, będąc jedynie prowadzona przez Lucasa, który
trzymał ją delikatnie za rękę. Mężczyzna przywitał się ze strażnikiem – Selina dostrzegła
w oczach mężczyzny radosne ogniki – po czym weszli do windy, która zawiozła ich
na samą górę.
Lucas
kazał jej zamknąć oczy, tak więc uczyniła to. Cały czas mówił do niej, aby nie
podglądała. Prowadził Selinę pomału, aby się nie przewróciła. Kiedy mężczyzna ją zatrzymał, oznajmił, że może już otworzyć powieki.
Zamarła,
gdy tylko zobaczyła przystrojony stolik przygotowany tylko dla nich. I to
jeszcze wszystko znajdowało się na samym dachu firmy OCTOS. Nie sądziła, że
kiedyś zobaczy Central Park z lotu ptaka, i to jeszcze w tak piękną gwiaździstą
noc. Cieszyła się, że pogoda im sprzyjała. Tegoroczna jesień niewątpliwie
zaskoczyła mieszkańców Nowego Jorku.
Lucas
podszedł do stolika i wziął z niego niewielkie, czarne pudełeczko.
-
Wszystkiego najlepszego, Selino – oznajmił, podając jej podarunek. Simmons nie
wiedziała, co w danej chwili ma powiedzieć, ale Lucas tylko ją zachęcił, aby
otworzyła pudełko. Drżącymi dłońmi uchyliła wieko, a ku oczom Seliny ukazały
się srebrne kolczyki w kształcie liści kasztana.
-
Dziękuję – podziękowała, spoglądając Lucasowi w oczy. – Są bardzo śliczne.
-
Daj, założymy je – oznajmił, po czym zaczął wykonywać czynność. Kobieta
poczuła, jak przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy mężczyzna
dotknął dłońmi jej ucha. – Wyglądasz w nich uroczo – rzekł z wielkim uśmiechem
na twarzy, a jego ręce zaczęły gładzić rude kosmyki Seliny. Kobieta westchnęła
leciutko. Nie mogąc się powstrzymać, musnęła delikatnie jego wargi. Lucas
uśmiechnął się, na co i ona odwzajemniła gest.
Patrzyli
sobie w oczy, ich czoła lekko się zetknęły, płytkie oddechy czuli na swoich
wargach. Usta mężczyzny drgały, nie wiedząc, jaki następny krok podjąć,
jednakże po sekundzie już wiedział, co chciał zrobić. Pocałował ją w usta,
najpierw delikatnie, a potem, gdy nie widział sprzeciwu kobiety, zatopił się w
nich. Całował namiętnie, gdzie językiem dotykał jej podniebienia. Selina
poczuła, jak w jej brzuchu latają motylki, jakby nagle dostała skrzydła i frunęła
do nieba.
Nie
liczyło się już nic, wszystko poszło w zapomnienie oprócz stojącego przed nią
mężczyzny. W tej właśnie chwili Selina uświadomiła sobie, że jest w nim
zakochana.
~*~
Rozdział pojawił się później, ponieważ nie
wyrobiłam się z czasem. Oczywiście gadżet z tekstem szwankuje, raz mi się udało
zapisać datę kolejnego rozdziału, ale teraz nie dałam rady. Dlatego też
stworzyłam stronę ze Spisem Treści, tam są podane daty publikacji następnych
rozdziałów. Jeśli dobrze pójdzie, epilog pojawi się 24 listopada i tym samym
rozpocznę blog o Scorpiusie. Data zakończenia jest mi szczególnie bliska, bo to
będą moje urodziny. Mam nadzieje, że mój czas będzie łaskawy i dam radę
skończyć opowiadanie do tego czasu. Ostatnio mam go mało i wybaczcie jeżeli
będę u Was pojawiać się z opóźnieniem. Prosiłabym o wyrozumiałość. Jestem już
po pierwszych zajęciach z Rachunkowości i muszę przyznać, że nawet mi się
podoba i zajęcia są bardzo interesujące.
I mam taką wiadomość dla fanów Dragon
Balla. Możliwe, że już ktoś to widział, ale jeśli nie to informuję, że w tym
roku ukazał się nowy film pod tytułem Dragon Ball Z: Battle of Gods. Może jak
już ktoś to zobaczył, to podzieli się z recenzją? Ja osobiście uważam, że film
jest nawet fajny, w bardzo dobrej jakości, ciekawy wątek, choć przyznaje
wypatrzyłam parę nieścisłości z anime, no i moim zdaniem głównego bohatera stać
mogłoby na więcej, jeśli stał się tym, kim się stał.
Całuję, Dusia.
Pomijając ten jeden fragment, o którym wspominałam ci na gadu, rozdział był całkiem przyjemny. Co prawda zaczęłam czytać już kilka godzin temu, ale poczułam się nieco odrzucona tak dużą ilością religijnych aspektów na wstępie, więc dokończyłam lekturę teraz. Ciąg dalszy był już o wiele przyjemniejszy :).
OdpowiedzUsuńLucas wybrał naprawdę przyjemne miejsce na spotkanie. Dach w wieżowcu w NY, z widokiem na Central Park... Kurczę, aż dziewczynie w tym momencie zazdroszczę.
Ładnie z jego strony, że tak się o nią troszczy i ogólnie że pomaga innym. To w sumie rzadkość w dzisiejszym, egoistycznym i konsumpcyjnym świecie. Ale myślę, że oboje do siebie pasują. Oboje po przejściach i oboje są dość wrażliwi. Swoją drogą, ciekawi mnie, jak zareaguje, gdy dowie się o przeszczepie. Mniemam, że Selina już wkrótce mu powie, choć póki co się waha, bo nie jest pewna, jak mężczyzna zareaguje na taką wieść. No i kiedy się domyśli, do kogo wcześniej należało to serce.
Ogólnie dobrze, że kobieta nie jest sama w tych trudnych chwilach. Ma dużo przyjemniejszą sytuację rodzinną niż Lucas. Bo on to ciągle się z rodzicami kłóci.
Ogólnie było fajnie ^^. Ile jeszcze odcinków planujesz?
Ukażą się jeszcze cztery rozdziały oraz Epilog, który obecnie jest w trakcie pisania.
UsuńDzięki za komentarz ;*
No właśnie mi też szwankuje co jest mocno wkurzające;/
OdpowiedzUsuńMam andzieję że to tylko chwilowa awaria i niedługo będzie działał jak trzeba bo to strasznie upierdliwe jest.
Co do Seliny i Lucasa cieszę się że są razem i chyba wszystko jest na dobrej drodze do ich szczęścia.
Sam rozdział niewiele nam wnosił ale miał swój duży urok.
Szczególnie moment urodzin Sel mi się podobał.
I kto by pomyślał że Lucas jest taki romantyczny naprawdę.
Aj sama bym chciała takiego faceta, zazdroszczę Sel.
tymczasem pozdrawiam serdecznie;*
Nie znoszę wiadomości, że ktoś już małymi krokami zbliża się do końca opowiadania. Dobra, tutaj po części się cieszę, bo od samego początku czekam na rozdział, w którym bohaterowie dowiedzą się czyje serce ma Selina. Albo to ja mam już kompletnie w głowie pomieszane i wyobrażam sobie zbyt dużo. Aczkolwiek to łatwe do odgadnięcia. Można powiedzieć, że Camille jest widmem tej dwójki i jakoś wątpię, aby pamieć o niej kiedykolwiek miała odejść. Lucas mimo wszystko za nią tęskni i ją kocha. Inaczej nie wspominałby o tym przy Selinie. Po prostu pominąłby ten temat.
OdpowiedzUsuńNie mniej jednak dobrze jest patrzeć, że uczuciowa relacja tej dwójki zaczyna się rozwijać. Ciekawe kiedy Lucas też to zrozumie.
Epilog w urodziny? Trzymam kciuki :>
Lista obserwowanych trochę szwankuje, fakt. Ale po jakimś czasie wyświetliła mi się informacja o nowości tutaj, więc nie musisz informować :)
Tak, gadżety też mają jakiś problem z akutalizacją. Ciągle walczę z moimi i jakoś nie mogę tego naprawić. Coś blogspot nam się psuje.
Pozdrawiam !
Muszę powiedzieć, że Selina to wielka szczęściara. Nie mówię tu już nawet o tym, że zostało podarowane jej drugie życie, bo nowe serce znalazło się na czas. Ale o tym, że ma tak ogromne wsparcie w rodzinie i przyjaciołach, a także księdzu, skoro wiara jest dla niej tak ważna. A teraz doszedł do tego jeszcze wspaniały mężczyzna.
OdpowiedzUsuńW takim momencie aż żal się robi, gdy patrzę na Lucasa, który ma tak trudne i konfliktowe kontakty z rodzicami.
Pomysł zabrania Seliny na dach wieżowca jest świetny :) Aż sama chciałabym być na jej miejscu. Chociażby przez chwilę, aby zobaczyć ten, zapewne zapierający dech w piersiach, widok.
Rzeczywiście okazja, by powiedzieć o nowym sercu przepadła, ale sądzę, że następnym razem Selina powinna sama zainicjować tę rozmowę, szczególnie, że to dla niej tak istotne. A im szybciej to zrobi, tym szybciej będzie mogła przestać się przejmować tym sekretem.
Pozdrawiam serdecznie :)
Cieszę się, że w tym rozdziale postawiłaś na Selinę. Chociaż nie przepadam za motywami religijnymi w opowiadaniach, rozmowa z księdzem była bardzo naturalna. Ma on rację, że Selina zbyt długo dziękuje za nowe serce, ale dziewczyna jest tak pokorna i skromna, iż dziwne by było, gdyby tego nie robiła. A więc Selina miała urodziny... Jej randka z Lucasem przebiegła wyjątkowo. Fajnie, że to ona wykonała pierwszy krok i pocałowała tego cudownego mężczyznę, zgadzam się z komentarzem powyżej, jest wyjątkową szczęściarą. Oby tylko wyznała ukochanemu prawdę o sobie. Lecę czytać następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuń